Takayama

8 kwiecien, sroda

Rano pociag do Takayama (przez Nagoya). Takayama to takie stare misateczko, albo przynajmniej wygladajace na stare, tradycyjne. Mnostwo japonskich domkow, swiatyn, kapliczek.

I jest to pierwsze miejsce, gdzie tak naprawde widac turystow. Pierwsze miejsce, gdzie biale twarze przewazaja. Srednio mi sie to podoba, no ale przeciez w koncu sama jestem taka biala twarza, wiec nie narzekam. Takayama jest bardzo turystyczna – wszedzie placi sie za wejscie, nawet za wejscie do lasu placi sie 10 dolarow!

Nasz hotel to tradycyjny ryokan, czyli japonski dom goscinny. Nas pokoj to polaczenie stylu zachodniego i wschodniego – kanapy i stol z jednej strony, z drugiej strony spanie na matach na podlodze.

Wchodzac do ryokanu zdejmuje sie buty. Przy wejsciu sa kapcie, ktore nalezy przywdziac. Sa osobne kapcie do korytarza, osobne do pokoju, ba, osobne do toalety! Mam wrazenie, ze nic innego nie robie, tylko kapcie zmieniam ☺

Jest bardzo zimno w pokoju, na szczescie jest piecyk. Jest tez pralka na monety, wiec od razu wrzucilam pranie, bo juz koncza mi sie ubrania dla dziewczyn.

Wieczorem poszlismy na kolacje do japonskiej restauracji, i probowalismy roznych tradycyjnych dan. Oczywiscie wszystko jest podawane w malutkich porcjach, na malutkich miseczkach. I kosztuje krocie.

Najbardziej w pamiec zapadly mi male osmiorniczki marynowane w jakims sosie, gdy sie je rozgryzlo wszystko ze srodka wylewalo sie po jezyku. Rowniez niezbyt smaczne byly krewetki, jakies takie surowe, ale niezupelnie, o bardzo dziwnej konsystencji.

Dania popisowe byly dwa: mieso (dwa cieniutkie plasterki – to cala porcja!), kapusta, makaron, i pasta miso, wszystko ulozone na lisciu jakiejs rosliny i gotowane na stole.

Drugie danie bardzo podobne – mieso z warzywami, zapiekane nad specjalnym palnikiem na stole. Nalezy odczekac 3 minuty, wymieszac, brac kawalki potrawy i maczac w surowym, roztrzepanym jajku (co mialo zapewnic potrawie delikatny smak). I wiecie co? Bylo to bardzo smaczne!

p.s. jutro napisze wiecej o potrawach, dzisiaj juz mi sie nie chce. tzn. jesli jutro bede miala internet, bo nie wiem. Jutro jedziemy do Hiroshimy.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.