Dzisiaj pogadalam sobie nieco wiecej z moim nowym katarskim przyjacielem, tym, ktory mi drzwi malowal.
Potwierdzil, ze kazdy Katarczyk, gdy sie zeni, dostaje od rzadu za darmo dom tudziez ziemie na dom i wysoka pozyczke, ktorej nie musi oddawac.
Zwierzyl mi sie, ze nie moze spac, bo nie ma jeszcze zony (????? nie dociekalam szczegolow, ale ciekawe to, nie?)
Rozmawialismy sobie o pracy, i doszlo do tego, ze ja w domu z dziecmi siedze, co mu sie bardzo podobalo, i stwierdzil, ze jak bede miala trojke lub czworke dzieci to bedzie taka optymalna liczba, bo jak sie ma jedno, i cos mu sie stanie, to nie ma sie kto Toba zajac na stare lata, a jak masz trzy czy cztery dzieciaki, to nawet jakby cos tam, to zawsze jakies sie uchowa i sie zajmie wiekowymi rodzicami.
Zapytalam go, ilu ma braci i siostr.
Dziesiec.
Dziesiecioro braci i siostr i Ty jedenasty?
Nie, nie, dziesiecioro braci. I trzy siostry.
Bo jego tata ma trzy zony.
Wszyscy mieszkaja w tym samym domu (musi byc olbrzymi). Jego bracia tez maja po jednej lub kilka zon, i oczywiscie mnostwo dzieci. Wszyscy zyja bardzo blisko ze soba zwiazani, Arabowie nie lubia sie 'mieszac' z innymi, mieszkaja w wielkich, wielopokoleniowych rodzinach, i zenia sie rowniez (bardzo czesto) wewnatrz swojej wlasnej rodziny.
W piatek wieczorem, gdy wszyscy sa w domu, to 'moj dom zamienia sie w szkole' – stwierdzil moj katarski znajomy. No i spac nie moge!
(bo dzieci arabskie spac nie chodza jak dzieci polskie, o 19 czy 20, one chodza spac o 1 w nocy, albo i pozniej; taki tryb zycia).
To ile tych dzieci w piatek wieczorem?
A, gdzies ze trzydziesci, albo i troche wiecej 🙂 Pewnie, ze szkola, nie?