Sporu ze skarbnikiem ciag dalszy

Jak wiecie, mialam spotkanie z dwojka dyrektorow zarzadu. I musze przyznac, ze bylam bardzo mile zaskoczona. Na wstepie przeprosili mnie, ze nie zareagowali, i ze nie powstrzymali tego, co sie stalo. Powiedzieli, ze byli w szoku, ze totalnie ich to zaskoczylo, ze oni sie ucza jak reagowac na takie sytuacje, i przeprosili, ze mnie zawiedli.

Ja im powiedzialam, ze takie zachowanie jest nie do zaakceptowania (ze strony skarbnika, a nie zarzadu), ze nie ma prawa na mnie krzyczec, ze czulam sie, ze krytykuje moja prace, do czego nie ma podstaw, bo sie nie zainteresowal nigdy co i w jaki sposob robie, ze urazilo mnie to, bo swoja prace wykonuje bardzo dokladnie i jestem z tego dumna, ze nawet jesli nie krytykowal, to powinien sie w inny sposob wyrazic, a nie zaczac na mnie krzyczec, powiedzialam im tez, ze zarowno ja, jak i CEO czujemy, ze on sie nad nami wywyzsza, ze uwaza, ze jest lepszy, ze on chce nam mowic, ze mamy skakac, a my tylko powinnysmy zapytac, jak wysoko, zanim skoczymy. Powiedzialam rowniez, ze to jest jego obowiazek przygotowywanie raportow dla zarzadu, a on tego nie robi, i ja wraz z CEO spedzamy dlugie godziny probujac to zrozumiec i cos przygotowac, chociaz nie mamy wyksztalcenia finansowego, a jego rola konczy sie na krytyce wszystkiego, co zrobimy.

V i N (czlonkowie zarzadu, Chairs) powiedzieli, ze jego zachowanie nie bedzie akceptowane, ze to pracownicy ‘niosa’ organizacje, a zarzad jest od wspierania, ze dobro pracownikow zawsze bedzie na pierwszm miejscu, i ze jesli skarbnik tego nie bedzie potrafil zrozumiec, lub nie bedzie sie umial dostosowac, to wtedy bedzie musial odejsc. I jeszcze raz mnie przeprosili.

WOW.

Takiej reakcji sie nie spodziewalam!

Dzisiaj beda miec spotkanie ze skarbnikiem w tej sprawie. Napisze Wam, jak sie cokolwiek dowiem.

N, nasza CEO, podejrzewa, ze byc moze po tej rozmowie on odejdzie. Bo nie za bardzo ma dla nas czas i tak i tak, a poza tym nie spodoba mu sie to, ze ktos sie na niego poskarzyl. Co byloby najlepszym rozwiazaniem chyba. N powiedziala, ze chociaz bedziemy musieli poszukac nowego skarbnika, to jestesmy teraz (ja i ona) w dobrej pozycji, rozumiemy nasze finanse, wiemy, jak przygotowywac te raporty finansowe dla zarzadu, wiemy, jak czytac finanse organizacji.

Dziekuje Wam wszystkim za wsparcie i slowa otuchy, duzo mi pomogly podczas rozmowy!

Bycie niepelnosprawnym

Dolecialysmy do Polski, z 24 godzinnym opoznieniem ale jednak.

Musze bardzo pochwalic pomoc na Heathrow. W drodze do Londynu, oraz w czwartek nie korzystalam z tzw. assistance, myslalam sobie, ze dam rade. Wiec sama ciagnelam walizke i popychalam mamusie na wozku (cala noge mam posiniaczona teraz, bo musialam sobie cialem pomagac, jednak jedna reka wozek inwalidzki pchac nie jest latwo).

Wczoraj jednak skorzystalam z pomocy. Pani przeprowadzila nas przez cale lotnisko, odprawe, bez kolejek, nie musialam sie o nic martwic. Pozniej tuz przed lotem inna pani nas odebrala, i znow, do samolotu samego podwiozla. A w Warszawie juz kolejna pani nas z samolotu odebrala, i pchala wozek az do wypozyczalni samochodow. Wszystkie byly bardzo mile, kulturalne, pomocne niesamowicie. Fajnie zobaczyc, ze osoby niepelnosprawne moga podrozowac, z udogodnieniami, ze usuwa sie ograniczenia dla takich osob.

W Anglii tak na codzien osoby niepelnosprawne ciesza sie sporymi ‘przywilejami’, lub raczej modyfikacjami umozliwiajacymi im normalne zycie. Zjazdy bezkraweznikowe to norma, przed przejsciem na ulice chodnik ma specjalne ‘pofalowania’, ze osoba niewidoma moze poczuc, ze zbliza sie do ulicy, swiatla maja dzwieki ale rowniez takie male cosik, co sie kreci, i jesli ktos jest niewidomy i gluchy, moze dotknac tego dzyndzelka, i wie, kiedy jest zielone swiatlo. Na lotnisku widzialam ‘independent travel’, gdzie osoby na wozku moga sie same odprawic.

Pracuje w firmie ktora walczy o prawa osob niepelnosprawnych, i my bardzo promujemy tzw. social model of disability. Oznacza to, ze osoba niepelnosprawna nie ma ograniczen, i ze to spoleczenstwo stwarza takie ograniczenia. Czyli na przyklad jesli osoba w wozku inwalidzkim chce pojechac do teatru, a tam sa schody, to problemem nie jest wozek, a brak podjazdu. Nie wiem, czy opisalam to zrozumiale. W Polsce wydaje mi sie, ze jednak droga jest jeszcze bardzo daleka, ale mam nadzieje, ze to sie zmienia, nawet jesli powolutku.