Kolega ostatnio mnie zapytal: jak minelo Ci ostatnie dziesieciolecie?
To mi uswiadomilo, ze juz za kilka dni wkroczymy w nowa dekade.
Jak mi zatem minela ta ostatnia?
Tak sie wlasnie sklada, ze 2010 byl rokiem, kiedy spakowalam 3 walizki, zostawilam Katar, i przeprowadzilam sie do Anglii. Palcem na mapie w slepo wybralam miasto, i w tym wlasnie miejscu rozpoczelam swoje nowe zycie.
Byly piekne momenty, i byly bardzo bolesne momenty.
Z tych dobrych, kupilam sobie dom, piekny dom, przerobilam strych na sypialnie, teraz rozbudowuje dol i kuchnie. Mam dzialke, na ktorej uprawiam swoje warzywa. Mam prace, w ktorej ludzie mnie lubia i powazaja, i ktora daje mi regularna pensje i krotkie godziny pracy. Sprawilam sobie psa i dwie rybki. Odwiedzilam wiele miejsc:Â Dubaj, Sri Lanka, Teneryfa x2, Kajmany x2, Paryz x6 (serio az tyle razy??? Nie zdawalam sobie sprawy), Peru, Grecja, Meksyk dwa razy (Baja California, <3) , Lizbona x2, Nowy Jork, Majorka, Niemcy, Kenia, Hiszpania chyba z siedem razy, Miami, Brazylia, Malta, Kuba, Katar i Bali, plus wiele miejsc tutaj, w Anglii…
Dzieci rosna i sobie jakos radza, zwlaszcza Zuzia, ktora w przyszlym roku pojdzie na uniwersytet, juz dostala oferty z 4 uczelni, chce studiowac architekture, jest bardzo ambitna i dazy do celow… Ola tworczoscia swoja zaskakuje mnie codziennie.
Bylam na wielu, wielu randkach, ktore w wiekszosci byly udane i milo spedzilam na nich czas, aczkolwiek nie moge powiedziec, abym pocalowala wiele zab, bo nie caluje sie na pierwszej randce, a drugich bardzo malo bylo. Widzialam wiele sztuk teatralnych, kupilam wiele par butow i nauczylam sie nurkowac. Zaczelam rowniez inwestowac na gieldzie, i idzie mi calkiem niezle. Lubie to.
Jednak nie moge powiedziec, ze zycie mnie jakos szczegolnie oszczedzalo, i czesto czulam sie jakby ziemia sie pode mna zapadala.
Moje zycie milosne pozostawialo wiele do zyczenia. Rozwiodlam sie ze swoim mezem, ktorego bardzo kochalam (jakie to byly stare czasy, Jezu!!!), patrzylam jak umieral moj partner, ktory mi powiedzial na kilka dni przed smiercia, ze jestem jego jedyna, jego ‘the one’… , rozstalam sie z kilkoma narzeczonymi, za niektorymi plakalam wiecej, za innymi wcale, wiekszosc tego czasu jednak bylam sama…
Zmarl moj wujek, i kuzynka, jedna moja corka wyladowala w szpitalu z powodu zalamania nerwowego, u drugiej podejrzewaja autyzm, i zycie z nia jest naprawde trudne, sama bylam w szpitalu 2 razy, raz na operacji, drugi raz jak rozwalilam sobie noge i musieli mi ja zszywac – juz zawsze bede miala szrame. Olka zlamala nos, zlamala noge, i uwagi ze szkoly przynosi co tydzien. Mam gowniana prace, ktora wykorzystuje jedna dziesiata moich szarych komorek…. No i utylam z 7 kilo, niestety.
Tak sobie mysle, za kolejne 10 lat bede juz stara (ok, ok, dobra, to pojecie wzgledne, ale dla terazniejszej mnie bede stara), wiec musze ten czas wykorzystac jak najlepiej!
Ta nowa dekada powita mnie pustym gniazdem (mam nadzieje), Zuzia pojdzie na uniwersytet w przyszlym roku, Ola miejmy nadzieje tez za 4 lata…. Kto wie, moze sie na Bali przeprowadze? Ale nawet jesli nie, to postanowilam sobie, ze zadbam o swoje zdrowie, swoj wyglad, ze bede korzystac z zycia ile moge… Bede stawiala siebie na pierwszym miejscu.. Pozostane supergirl. I postanowilam rowniez ze bede pozwalac sobie na emocje, stane sie bardziej otwarta na uczucia, bo nigdy nie wiadomo, a nawet jak nie wyjdzie, to bylo warto.
No i nie mozemy zapominac, ze ponownie nadchodza lata 20, wiec trzeba bedzie imprezowac przynajmniej tak mocno, jak robil to Wielki Gatsby! 🙂
A jaka byla Wasza ostatnia dekada? Bardziej na plus, czy na minus?