Sharm el Sheikh

Z jednej strony duzo sie dzieje, z drugiej niezbyt wiele. Ale czasu brakuje! Nie podzielilam sie z Wami swoja podroza do Tobago (to juz wiele miesiecy temu), potem bylam w Egipcie z kolega, i teraz ostatnio polecialam znow do Egiptu z Mamusia i z siostra.

Ja sobie troche ponurkowalam, ponizej kilka zdjec. Zrobilam tez uprawnienia dla zaawansowanego nurka. I mialam duzo szczescia, bo widzialam zolwia, olbrzymi, wiekszy ode mnie… i plynal sobie tuz obok mnie, w pewnym momencie wrecz prawie mi w twarz wplynal, musialam sie odsunac! 😍

Mamusia odpoczela, powygrzewala sie na sloncu, nawet do basenu weszla i troche probowala plywac (nie lubi wody). Mamusia teraz jezdzi na wozku inwalidzkim, musze przyznac ze kazdy w hotelu byl super mily i pomocny gdy zobaczyli ze Mamcia na wozku.

Siostra tez odpoczela, nawet zrobila jednego nurka – do dzis sie zachwyca, ze instruktor przystojny i ze pod woda z nim tanczyla (bo trzymal ja w ramionach podczas calego nurkowania).

Rosjanie, rybki, i morze czerwone

Wreszcie, po ponad dwoch latach, wybralam sie ponownie na wakacje! Moje ostatnie takie prawdziwe wakacje byly w listopadzie 2019, tuz przed Corona, polecialam wtedy na Bali, i zrobilam kurs nurkowania.

Potem wybuchla Corona, i nie bylo ani wakacji, ani nurkowania.

Dwa tygodnie temu udalo mi sie w koncu Ole wyslac do ojca, wraz z psem, spakowac walizke, i poleciec na nurkowanie do Egiptu. Wszyscy mowili, ze tam jest najlepsze nurkowanie na swiecie!

Lot z Londynu do Sharm el Sheikh jest dlugi, bo ponad 5.5 godziny. Jedynie Easy Jet lata bezposrednio. Ale zaopatrzylam sie w ksiazki, filmy na iPadzie, i audiobooki, wiec nie bylo zle.

Na lotnisku celnik wzial ode mnie paszport, i wstawil mi zla pieczatke. Nie dziwie sie, bo caly czas ogladal jakis serial turecki na telefonie. Wzial dlugopis, zamazal pieczatke, i postawil nowa. Wciaz ogladajac serial turecki na telefonie.

Minibus zabral mnie do hotelu. Hilton, all inclusive. Zazwyczaj nie jezdze na wycieczki all inclusive, bo to nie moj styl, ale te wakacje mialy byc inne. Mial byc basen, i nurkowanie. I tyle. Poza tym all inclusive bylo tansze od pokoju ze sniadaniem tylko….

Wyladowalam wieczorem, 14 lutego. Walenty. Nie dali o tym zapomniec. Hotel caly udekorowany sercami i czerwienia.

Pierwszego dnia w sumie tylko zjadlam obiad, i poszlam spac, zmeczona po podrozy. We wtorek rano mialam kurs przypominajacy nurkowanie. Myslalam, ze sobie po prostu poplywamy, a tu dupa, instruktor kazal mi robic wszystkie te rzeczy, ktorych nie lubie, czyli caly taki porzadny trening – zdejmowanie maski pod woda, zdejmowanie calego sprzetu, unoszenie sie na wodzie, wymiana zrodla powietrza, i tak dalej.

Ale pomimo, ze nie chcialam robic tego, to ciesze sie, ze jednak zdecydowalam sie na kurs, poniewaz zapomnialam prawie wszystko – 2 lata bez nurkowania to bardzo dlugo, zwlaszcza dla poczatkujacej osoby…

Po poludniu za to poszlam sobie na basen. Cisza, spokoj… nikogo nie ma…. (wybaczcie giry na zdjeciu…)

Sielanka trwala kilka minut, bo za chwile po lewej stronie rozlozyla sie para Rosjanskich chlopakow, z glosnikiem, i puszczali rosyjskie techno na maksa. Z tylu rodzina arabska puszczala zawodzace arabskie melodie, rowniez na maksa, jakby sobie zawody z Rosjanami robili. A z prawej strony polozyl sie bardzo kulturalny chlopak, ktory przywital sie, po czym zaczal palic papierosy jak komin.

Pozniej sie okazalo, ze chlopak ten byl z Ukrainy, lub raczej z Republiki Donieckiej, i uwazal sie za Rosjanina. Jego lamana angielszczyzna i moim kiepskim rosyjskim sie dogadalismy, ze ma trzy paszporty – rosyjski, doniecki (?), oraz ukrainski, ze uwaza sie za Rosjanina, i chce niepodleglosci od Ukrainy. Nie wiedzialam, ze dwa tygodnie pozniej bedzie wojna….

Bardzo zdziwil mnie fakt, ze 95% gosci hotelu to byli Rosjanie. Wszystkie napisy byly po rosyjsku, obsluga hotelu nie mowila hello ani marhaba (po arabsku), tylko zdrasti. Rosjanie mowili do obslugi po rosyjsku, a obsluga wiedziala, o co chodzi.

Musze przyznac, ze obsluga w hotelu byla znakomita. Pierwszego wieczoru, podczas obiadu, poprosilam o gin z tonikiem. Z lodem i cytryna. Drugiego wieczoru mialam poprosic o wino, ale zanim zdazylam usiasc do stolika, ‘moj’ kelner juz dostarczyl gin z tonikiem. Z lodem i cytryna. Nie mialam serca mu powiedziec, ze chce wino, wiec do konca wakacji juz pilam gin z tonikiem. Z lodem i cytryna, oczywiscie. Ale zawsze mnie wypatrzyl, zanim sie zdazylam przywitac, i zawsze widzial, kiedy mi sie drink konczy. Podobnie obsluga w barze.

Albo chlopak, ktory moj pokoj sprzatal. Jednego dnia zostawil mi napoje w lodowce, napisalam mu karteczke, ze dziekuje.

Na drugi dzien zrobil mi ‘rzezbe’ z recznikow! I pozniej codziennie zostawial na lozku piekne kreacje. Wcale nie musial tego robic, nie musial marnowac czasu, a jednak mu sie chcialo!

Jedzenie bylo jak to w all inclusive, taka troche masowka, i koktajle pozostawialy wiele do zyczenia (na gin z tonikiem nie bede mogla chyba spojrzec przez rok), ale widoki z baru przy plazy byly cudowne, basen tez piekny, no i centrum nurkowania bylo tuz przy hotelu.

Kilka razy nurkowalam tuz obok hotelu, i dwa razy wybralismy sie lodza do morskich parkow narodowych. Dostalam chorobe morska – o dziwo, bo zazwyczaj nie mam. Gdy przechylona przez burte w spazmach wypluwalam wode z zoladka (dobrze, ze sniadania nie zjadlam!), jeden z instruktorow bardzo troskliwie podal mi kubek z woda. Okazalo sie, ze to woda morska. Kazal sie napic malego lyka, i przemyc sobie twarz ta woda, oraz za uszami i szyje. Wiecie, ze pomoglo? Nie wiem, na jakiej zasadzie, ale pomoglo.

Pozniej wdalismy sie w rozmowe, okazalo sie, ze od dziecka pracowal jako rybak. Lowil ryby harpunem. Nurkowal albo ze sprzetem, albo bez niczego, tylko z harpunem, i lowil olbrzymie tunczyki i inne ryby. Mial dyplom inzyniera, ale nurkowanie to jest jego pasja, wiec zaczal pracowac jako instruktor. Dowiedzialam sie, ze ryby nie boja sie naszego ciala. Boja sie naszych oczu. I ze jesli zdarzy sie nam bliskie spotkanie pierwszego stopnia z rekinem, to za zadna cene nie mozna z niego spuscic wzroku. Trzeba mu sie patrzec gleboko w oczy. I miec nadzieje, ze juz zjadl obiad wczesniej.

Niestety, nie mam zadnych zdjec ‘nemo’ i innych stowrzen zyjacych w morzu czerwonym, poniewaz nie dorobilam sie jeszcze kamery podwodnej, ale uwierzcie mi, nurkowanie w Morzu Czerwonym jest cudowne. Cala masa kolorowych ryb, pieknych, malych i duzych, nawet zolwia raz widzielismy, i dwa razy olbrzymie, olbrzymie wargacze napoleona.

I jeszcze jedno miejsce, ktore w Sharm el Sheikh odwiedzilam, to Soho Square. Dziwne pomieszanie Bozego Narodzenia z Las Vegas, mnostwo swiatel, muzyczne fontanny, restauracje i sklepy, i glowny deptak udekorowany rzezbami. Ciezko mi zdecydowac, czy uwazam Soho Square za szczyt kiczu, czy mi sie podoba… moze odrobine jednego i drugiego.

Czy moge powiedziec, ze bylam w Egipcie? Oczywiscie, ze nie, bo nie widzialam nic oprocz hotelu i rybek. Ale bylam na wakacjach, wrocilam ze opalenizna i bialymi sladami bikini na ciele, oraz ponurkowalam – i o to mi wlasnie chodzilo!

Do nastepnego razu!

Konie, winnice, i odwolane loty

Wracajac do Cape Town z Simon’s Town zaliczylam tzw. Chapman’s Peak (Szczyt Czapmana), ktory wbrew pozorom wcale nie jest zadna gora, tylko bardzo widowiskowa, kreta droga, ktora wiedzie wzdluz klifu. I ponownie, widoki przecudowne!

2020-03-15 16.10.47-1

Wjezdzajac do Cape Town zauwazylam olbrzymi dym, okazalo sie, ze sa wielkie pozary na Table Mountain – jednej z wiekszych atrakcji w Cape Town. Do konca mojego pobytu w miescie Table Mountain nie zostala otworzona dla turystow, wiec nie udalo sie zaliczyc.

2020-03-15 16.50.19
Pozar na Table Mountain

Myslalam, aby sobie ponurkowac w tej czesci miasta, ale niestety, cala afera z wirusem zaczela sie wtedy wlasnie rozwijac… zaplacilam za nurkowanie, ale nastepnego dnia prezydent Afryki Poludniowej oglosil stan szczegolny, zakazali alkoholu sprzedawac po 18, oglosili izolacje spoleczna, i zaczeli zamykac – wprawdzie powolutku jeszcze – granice i loty. W zwiazku z tym musialam nurkowanie odwolac – musialam byc gotowa na lot do Londynu w kazdym momencie, a po nurkowaniu trzeba odczekac okreslona ilosc czasu zanim mozna wzbic sie w powietrze.

Zatem nurkowanie sie nie odbylo. Table Mountain sie nie odbyla. Robben Island, kolejna wielka atrakcja zwiazana z Nelsonem Mandela, tez zostala zamknieta dla turystow, i sie nie odbyla.

Udalo mi sie wybrac na wycieczke po miesce autobusem turystycznym, oraz tak generalnie polazic po miescie, odwiedzic port, rynek z rekodzielem lokalnym…

2020-03-17 15.34.48
Jest tutaj cala masa przepieknych budynkow

2020-03-16 18.07.18-1
Wystepy przy marinie

2020-03-17 17.30.52
Tam na dachu jest bar, z widokiem… niestety, otwarty tylko dla gosci hotelowych

2020-03-16 19.14.59-1
Lampka lokalnego wina, i zachod slonca z widokiem na Table Mountain

2020-03-16 18.05.46-1
Wystepy przy marinie

2020-03-17 15.36.59
Niestety, bieda w Afryce Poludniowej jest olbrzymia….

Bardzo rowniez polecam popoludniowa herbatke w hotelu Mt. Nelson. Wykwintne kanapeczki, z lampka szampana.

 

2020-03-16 12.54.08

Nastepnym punktem programu byla podroz do winnic, i zwiedzanie winnic na koniach. W drodze na konie zepsul sie samochod. Dwie godziny czekana zanim dostarczyli sprawny samochod…. balam sie, ze nie zdaze na te konie, a przeciez ja kocham konie…

2020-03-18 11.50.00

Udalo sie dojechac na czas, i musze przyznac, wycieczka na koniu po winnicach byla super! Daja do sprobowania 5 win, ktore mozna sobie samemu wybrac, pozniej mozna kupic wino prosto z winnicy, jesli jakies nam do smaku przypadlo… a wina maja swietne, i takie tanie…. Jadac na koniu zrywalam sobie winogrona, i jadlam, jakie slodkie, jakie soczyste… pani przewodniczka nadziwic sie nie mogla, powiedziala, ze nigdy w zyciu czegos takiego nie widziala, zeby ktos jadl te winogrona 😀

To juz byl koniec tygodnia, chyba 18 marca… i niestety, presja, czy beda loty, czy nie, poniewaz to byl moment, kiedy linie lotnicze zaczely odwolywac loty, panstwa zamykac granice… wiec stres byl, czy uda mi sie doleciec z Cape Town do Johanesburg, z ktorego mialam leciec do Londynu… w niepewnosci czekalam na lotnisku, udalo sie!

Niestety, w Johanesburgu nie mialam tyle szczescia, lot, ktorym mialam wracac do domu zostal odwolany… na szczescie udalo mi sie zalapac na pozny noc nastepnego dnia…

Wrocilam do domu, i to bylo tyle, nastepnego dnia rozpoczela sie kwarantanna w Anglii…

Bardzo przepraszam, ze tak ogolnikowo opisalam to wyjatkowe miejsce, ale od czasu wycieczki do Cape Town tyle sie wydarzylo, ze Cape Town wydaje sie jak bardzo, bardzo odlegle wspomnienie…

Oh, a tak na zakonczenie, bardzo mi bylo milo, gdy zobaczylam, iz na lotnisku w Cape Town (oczywiscie ze zaplanowanym przez jakiegos znanego architekta) kafelki na scianach sa dokladnie takie same, jakie wlasnie wybralam do swojej nowej kuchni (tylko ze u mnie beda na podlodze)! Yay!! 😀

2020-03-19 14.35.55

 

Cape Town

Jesli mnie czytacie od poczatku, to wiecie, ze moje podroze przewaznie nie odbywaja sie bez przygod. Ciagle mi cos tam wychodzi…

Cape Town pobil wszystko. Nie przesadze, gdy powiem, ze byla to najgorsza wycieczka ze wszystkich, jakie odbylam – wszystko, co mialam zaplanowane, poszlo zle. Wszystko co moglo pojsc zle, poszlo.

Mialam leciec 9 marca… niestety, dzien przed Ola nazarla sie tabletek, i wyladowalysmy w szpitalu… Oli na szczescie nic sie nie stalo, i po 2 dniach wyszla ze szpitala, ale do Cape Town polecialam tydzien pozniej, kiedy Ola byla bezpiecznie u taty.

Glownym punktem programu mialo byc dla mnie nurkowanie. Zwlaszcza z rekinami!

2020-03-14 13.12.16
Na lotnisku w Cape Town powitali mnie te zlote postacie…

Po wyladowaniu w Cape Town pojechalam do Simon’s Town – bo tam sie nurkuje z rekinami. Droga prowadzaca do Simon’s Town jest przecudowna, piekne widoki, i naprawde warto sie przejechac. Po drodze zaliczylam St. James’ beach, male miasteczko Kalk Bay, gdzie sa sklepiki, butiki, mozna zjesc rybe z frytkami.

2020-03-14 15.49.25-1

2020-03-14 15.59.50-1

Ale najfajniejsza byla Boulder’s beach – plaza, na ktorej jest cala masa pingwinow!!! Bardzo polecam!

2020-03-14 16.04.44-1

2020-03-14 16.06.40-1

 

2020-03-14 16.11.28-1
Za pingwinkiem sa domki, ktore tworzy sie dla pingwinow

Zostawilam bagaz w hotelu, ktory mial cudowne widoki, i poszlam dowiadywac sie o nurkowanie.

2020-03-14 17.18.18-1

No i sie zaczelo… Okazalo sie, ze nurkowania z rekinami nie bedzie, bo prady sa zbyt wielkie.

Nurkowania nie bylo, ale pojechalam na Cape Point – najbardziej na poludnie wysuniety punkt Afryki (chyba przeczytalam pozniej, ze to wcale nie prawda, no ale tak sie reklamuja, wiec niech im bedzie….). Odbylam dlugi spacer po wielu, wielu schodach do latarnii, i odwiedzilam Cape of Good Hope Beach. Zdecydowanie polecam, poniewaz widoki zapieraja dech w piersiach!

2020-03-15 12.01.00-1

2020-03-15 12.15.38-1

2020-03-15 12.20.56-1

2020-03-15 13.12.00

 

Wyspa Wasini – jedyna w swoim rodzaju

W piatek wybralismy sie na zdecydowanie zbyt droga wycieczke na wyspe Wasini ($135 za osobe). Wyspa Wasini (ktora pochodzi od slowa Swahili na Chinczykow, czy cos w tym stylu – obilo mi sie tylko o uszy) lezy 3km od wybrzeza oceanu Indyjskiego, 75km od Mombasy.

 Najpierw samochodem jechalismy dosyc dlugo do portu Shimoni. Po drodze minelismy plantacje trzciny cukrowej, oraz fabryke cukru.

Tam przesiedlismy sie na lodz, i po godzinie byl czas na snorkling (plywanie z maska). Uwielbiam snorkling,  zwlaszcza w takich miejscach jak to, gdzie mozna z latwoscia zobaczyc cudowne ryby – wyobrazcie sobie ‘Gdzie jest Nemo’, tylko na zywo. No wlasnie, dokladnie tak. I Dora, i Nemo, i wszystkie te inne kolorowe rybki, plastugi, zielone, zolte, i niebieskie, pomaranczowe – cudo!

Po snorkling znow na lodke, i doplynelismy do wyspy, na lunch.

Lunch byl przepyszny. Do wyboru byl kurczak, lub owoce morza. Ja wybralam owoce morza, i dostalam na przystawke wedzone kokosy (wygladaly i smakowaly jak suszone grzyby troszke), oraz kawaleczki ryby podwojnie smazonej. Pozniej kraby, ktorych skorupki rozwalalismy specjalnym kolkiem, przygotowanym na stole. Danie glowne – rabbit fish (ryba krolicza????), w przepysznym sosie. Wszystko bylo naprawde wysmienite, wlaczajac napoj z ananasa z woda gazowana.

Pozniej byla wycieczka do wioski. Na wyspie Wasini nie ma zadnych samochodow, sa tylko kamieniste sciezki. Ba, nie ma nawet rowerow! Nie ma elektrycznosci, ale ludzie ogladaja telewizje dzieki panelom slonecznym. Zbieraja deszczowke do picia, a jesli panuje susza, rzad dostarcza wode pitna. Znakomita wiekszosc ludnosci na wyspie (okolo 3000 ludzi) to Muzulmanie (99%).  

Oprocz ludzi, i biednych chat, zobaczylismy koralowce. Sa tam od wielu setek lat, morze sie cofnelo, pozostaly koralowce.

I mangrowce (znane rowniez jako zarosla namorzynowe) – to drzewa, ktore rosna w slonej wodzie. Podobno mangrowce gina szybciej niz tradycyjne lasy ladowe.

Poniewaz internet tutaj jest dosyc temperamentny, i dodawanie plikow do bloga jest bardzo wolne, zdjecia wrzucialam na Facebook na grupe Olzusowa.  

Po powrocie do domu postaram sie ten wpis uzupelnic zdjeciami. Jesli jednak nie mozecie sie doczekac, aby je zobaczyc, zapraszam tutaj: https://www.facebook.com/olzusy/posts/455563598108733

P.s. dajcie mi prosze znac, czy facebook sie sprawdza. Probowalam obejrzec zdjecia po wylogowaniu sie z facebook’a, i nie moge, bo mi ciagle jakies okna wyskakuja. 

Malpy skacza niedoscigle

Dzis mialam gosci. Zostawilam drzwi na werande otwarte. Wrocilam po pieciu minutach, a w drzwiach siedzi stadko 7 malp!

Zaczelam je obserwowac. Jedna sie rozlozyla brzuchem do gory, totalnie rozciagnieta – czas na sjeste! Dwie bawily sie w chowanego – na krzesle wisial recznik, jedna malpa chowala sie za niego, a druga jej szukala.

Jedna z malp, z malym malpiatkiem przyczepionym do brzucha, przegonila w pewnym momencie pozostale, i bez zadnego strachu weszla do pokoju.

20170330_13.45.44_HDR1 

Po stolikach przeleciala na drugi koniec pokoju….

20170330_13.46.08

rozejrzala sie, zlapala torebki z herbata w lape, ale niestety je upuscila…

20170330_13.46.18

Nie marnujac wiele czasu, zlapala nowa garsc herbatek, blyskawicznie wsadzila je do buzi, znow sie rozejrzala, i zwiala! Pozniej widzialam torebki herbaty rozrzucone dookola trawnika 🙂 

 Filmik z malpa mozna obejrzec tutaj: https://www.facebook.com/olzusy . Tutaj chcialam dodac, ze Olzusy doczekaly sie swojej strony facebookowej (dzieki sugestii Neela). Zapraszam do polubienia, jesli tam latwiej bedzie Wam sledzic moje posty.

 20170330_13.48.06_copy

Malpy nie sa jedynymi zwierzetami obecnymi na terenie osrodka. Wczoraj czarny kruk ukradl mi ciasteczko z talerza, a wieczorem przy moim lezaku towarzystwa dotrzymywal mi krab taki:

20170330_20.34.53

A kolo basenu ta pieknotka sie wygrzewala:

20170330_11.56.28_copy

Dzien pierwszy w Mombasie. Nie bez przygod….

Karibu Kenia! Czyli witamy w Kenii! I rzeczywiscie. Kenijczycy bardzo serdecznie witaja turystow. Welcome, welcome! Slyszy sie dookola.

W Mombasie wyladowalysmy o 1:30, gdzie zostalysmy przywitane przez kierowce wyslanego z hotelu. Dojechalysmy do hotelu, i pani mowi: tak, macie rezerwacje, ale dopiero od jutra! Rzeczywiscie. Rezerwacja byla od czwartku. I owszem, byl czwartek, ale godzina 2 rano, a doba hotelowa zaczyna sie o 13 po poludniu! Nie wiem, jak firma turystyczna mogla tak to skopac, bo oni rowniez loty zamawiali… W dodatku hotel nie mial zadnych wolnych pokoi! Po bardzo nerwowej godzinie (z mojej strony, kenijczycy bardzo spokojni) udalo im sie znalezc i wysprzatac pokoj. Ale musialam za niego doplacic, i to nie malo – £300!! Bylam bardzo zla, bo kupilam wycieczke, wszystko bylo oplacone, a tutaj takie kwiatki!

Ale z dwojka zmeczonych dzieci nie chcialo juz mi sie upierac, zaplacilam, i padlysmy na pysk. Nawet nie zauwazylysmy, jaki piekny pokoj dostalysmy! A pokoj na plazy, z weranda, 20 metrow od morza… Cudownie. Sam osrodek jest wspanialy, wyglada uroczo, ma trzy baseny, bar przy basenie, bar na plazy, spa… 

20170330_02.34.06

Oto nasz pokoj. A ponizej – widok z werandy… 

20170330_11.32.26

Rano poszlysmy na sniadanie, gdzie oprocz zwyklych platkow, szynki i tak dalej mozna bylo zjesc lokalne kotleciki z kurczaka, albo danie z ziemniakow (zapomnialam nazwe, sprawdze jutro), lub napic sie soku z burakow z pomaranczy lub z melona z mieta.

 20170330_14.34.0611

Po sniadaniu poszlysmy na basen, usiadlysmy w barze i pilysmy sok z kokosa – prosto z lupiny!

 20170330_12.36.19_HDR3

Po poludniu mialam spotkanie z lokalnym przedstawicielem firmy turystycznej. Bardzo mnie przeprosil za zaistniale nieporozumienie, i obiecal, ze pieniadze zostana mi zwrocone. Poradzil mi rowniez, ze moj plan, aby wybrac sie do miasta Mombasy autobusem i bez przewodnika jest totalnie chybiony, bo jest niebezpiecznie, i w zamian polecil mi wycieczke poldniowa za $88. Powiedzialam mu, ze to za drogo dla mnie, i niestety, nie skorzystam. Wiec zaproponowal, ze jego kolega mnie prywatnie zawiezie, i ile gotowa jestem zaplacic. $50 wydawalo mi sie bardzo dobra cena. Kolega powiedzial (przez telefon), ze nie, ze $60. Ja na to, ze $50, lub szukam dalej… kolega sie zgodzil.

Wykupilam rowniez wycieczke na wyspe Wasini, jedziemy jutro, wszystko opisze!

O godzinie 16 hotel serwuje – jak to przystalo na hotel w kraju, ktory kiedys byl kolonia angielska – popoludniowa herbatke z ciasteczkami. Bardzo mlodzi ludzie zatrudnieni przez hotel oferuja turystom rozrywke – zabawiaja rozmowa, sztuczkami, grami, zajmuja sie dziecmi.  Dzieci moga sie napic czekolady, dorosli koktaj z baru.

Czas na spacer po plazy. Byloby calkiem przyjemnie, gdyby nie to, ze turysci sa co krok nagabywani przez roznorakich sprzedawcow, probujacych wcisnac bransoletki z koralikow, drewniane zebry i slonie, chusty, przejazdzki na wielbladach lub na skuterach wodnych.

20170330_16.19.59_copy2

Ale musze przyznac, ze lubie Kenijczykow. Sa ludzmi niesamowitymi – wiekszosc z nich mowi w swahili i po angielsku, wielu mowi dodatkowo innym jezykiem – francuskim lub niemieckim, a co jest najbardziej niesamowite – wielu z tych, z ktorymi rozmawialam (a to dopiero pierwszy dzien!) rozpoznaje polski, i potrafi powiedziec calkiem sporo slow po polsku – czesc, kobieta, mezczyzna, pieniadze, spoko spoko… 🙂 Kenijczycy sa rowniez bardzo przyjacielscy i probuja pomoc jak tylko moga. Tylko nie nalezy zapominac, ze w Kenii czas plynie po kenijsku, nie po europejsku, i nalezy sie uzbroic w cierpliwosc…. ale przeciez HAKUNA MATATA – czyli nic sie nie martw!

 

Zbliza sie kolejna wycieczka. Ale najpierw – konkurs.

Zbliza sie kolejna wycieczka!! 🙂 Tym razem z maluchami, rodzinna. Jak co roku na urodziny Zuzi (3 kwietnia) zawsze gdzies jedziemy. Jesli finanse pozwalaja, to na cudowne wycieczki po swiecie (Meksyk, Japonia). Jesli nie pozwalaja, to na cudowne wycieczki po kraju (Lake District, Walia..).

W tym roku jedziemy, jedziemy, juz za kilkadziesiat godzin! Zatem konkurs: gdzie jedziemy? Oto kilka punktow, ktore pomoga Wam zgadnac:

  1. W kraju tym nie pija sie generalnie kawy, tylko herbate (i piwo), pomimo, ze kawa jest glownym zrodlem dochodu
  2. Prawie nie ma tam klasy sredniej. Biedni sa bardzo biedni, bogaci sa super bogaci. Malo jest ludzi ‘posrodku’
  3. Kraj ma tylko dwie pory roku
  4. Pan mlody musi dac rodzinie panny mlodej wiano. Cos tak okolo 10 krow.
  5. Jesli umawiasz sie na 10, to oczekuj goscia o 12… lub o 14…. lub moze o 17….

Uda sie komus zgadnac? W nagrode – satysfakcja 😛