Chyba nie pisalam, ale udalo mi sie umowic wizyte w konsulacie. Kaza sie umawiac online, ale online zadnych terminow nigdy nie bylo, a sprawdzalam dwa razy dziennie, codziennie. Korona, wiadomo…. (pod konsulatem rozmawialam z kobieta, mowila, ze w zeszlym roku chciala sie na wizyte z synem umowic, probowali przez kilka miesiecy i nigdy terminow nie bylo… wiec mysle, ze to nie korona jednak.. moze brexit zatem… cos musi byc, bo jakze inaczej, ze nigdy terminow nie ma? Ale nie dygresujmy….).
W koncu zadzwonilam, i ze lzami w oczach, lamiacym sie glosem, przedstawilam swoja zalosna sytuacje. Pan wszystko spisal, na drugi dzien pani oddzwonila, i umowila mi wizyte nagla za dwa tygodnie.
I pojechalam wczoraj.
Takiego chaosu sie nie spodziewalam. Duzo widzialam, ale takiego chaosu jeszcze chyba nigdy nie widzialam.
Umowiona bylam na 14:30. Bylam wczesniej, pomyslalam: zorientuje sie co i jak, ewentualnie na herbate sobie pojde. Przed konsulatem kolejka na trzy kilometry. Pytam kobiety: czy to kolejka do konsulatu? Jak to wszystko dziala?
Powiedziala mi, ze niektorzy maja wizyty, inni nie maja, licza na lut szczescia, ze jak mam wizyte to mam isc do drzwi.
Pod drzwiami klebowisko ludzi (korona? dystans spoleczny? jaka korona? jaki dystans?). Systemu kolejkowego nie ma zadnego, pan ‘odzwierny’ co jakis czas drzwi otwiera, i ten, kto najglosniej krzyczy, zostaje przyjety. Godzina 14, a ludzie z 12 wciaz czekaja, i sie glosno zastanawiaja: to po co wyznaczac na godziny spotkania? No fakt.
Stoja mlodzi, stoja starzy, matki z dziecmi w wozkach, na rekach… jedna kobieta lamentuje, bo ma niemowlaka w nosidelku, i jedzenia dla niego juz nie ma, bo nie myslala, ze tyle bedzie pod konsulate stala (juz 3 godziny stoi). ‘Odzwierny’ uspakaja ja, ze sa duze szanse, iz zostanie dzisiaj przyjeta. Duze szanse? Przeciez miala wizyte na 12…
Pan sie unosi, bo na 12 tez mial, jest 14, nie wie, kiedy zostanie przyjety, jechal 3 godziny do Londynu, ostatni autobus mu odchodzi o 17, to co on ma zrobic potem, na pieszo do domu wracac?
Inna kobieta, taka naprawde ‘last minute’ ma pogrzeb jutro, mamy pogrzeb, dzisiaj ma lot, paszportu nie ma jeszcze… wiec ma nadzieje, ze dostanie tymczasowy dzisiaj, bo wieczorem za pare godzin juz ma lot…
Tuz po 14 zamkneli konsulat, i powiedzieli, ze dopiero za 40 minut zaczna ponownie przyjmowac petentow, bo zamykaja na dezynfekcje. Korona, wiadomo. Podchodzi tlusty jegomosc z czerwona, nalana twarza. On ma pytanie, i natychmiast musi sie dostac. Pcha sie do przodu, do samych drzwi. Ludzie mu tlumacza, ze zamkniete, za 10 minut otwieraja. Nie, tu jest dzwonek, on ma tylko pytanie. Zadzwonil, ‘odzwierny’ powiedzial prosze czekac 10 minut. I sie rozlaczyl. Pan nalany pcha sie ponownie, bedzie znow dzwonil, bo on nie slyszal ‘odzwiernego’. Dzwoni ponownie. Odzwierny ponownie mowi, prosze czekac 10 minut. Pan nalany krzyczy: ja mam tylko pytanie, prosze otwierac! ‘Odzwierny’ otworzyl, pan sie pcha do srodka. Razem z nim jakas Chinka wymachujaca koperta. ‘Odzwierny’ sobie na to nie pozwoli, co to to nie, i chlast, zatrzasnal drzwi.
I tak to sie odbywalo. W koncu udalo mi sie dostac do srodka. Kazali zdezynfekowac rece, przeswietlili torebke, i zmierzyli temperature. Odeslali do okienka 4 lub 6. Okienek 9 chyba, w kazdym siedzi urzednik, ale tylko okienko 4 i 6 sa tak naprawde okupowane, bo to paszporty. W srodku ponownie, zadnego systemu nie ma, zadnej kolejki, kolejny chaos.
Moj pan akurat byl bardzo mily, ale nie udalo mi sie nie slyszec pani w okienku obok, gdzie mlody chlopak, zastraszony widac, probowal wyluszczyc swoja sprawe, a ona go pytaniami bombardowala, tonem nieuprzejmym, i nie pozwolila mu powiedziec, po co tak naprawde przyszedl. A chlopak bal sie jej wejsc w slowo i powiedziec: sluchaj, kobieto, taka mam sprawe.
Poprosilam o paszport tymczasowy, i taki na stale. Bezproblemowo, pan wnioski posteplowal, zrobil co mial zrobic, kazal mi isc do okienka numer 1 wniesc oplate w wysokosci £133. I prosze wrocic za pol godziny po odbior. To mam czekac na zewnatrz w tej chaotycznej kolejce ponownie? zapytalam z przerazemniem. No tak, bo sa ograniczenia w liczbie osob, ktore moga przebywac na terenie konsulatu… Korona, wiadomo.
Takiego. Nie wychodze. Postanowilam sobie, ze nawet jesli w toalecie mam sie chowac, to nie wyjde bez paszportu tymczasowego.
Poszlam do kasy, okienko numer 1, zaplacic. Mowie do pana: zapomnialam zapytac, czy po odbior paszportu to musze cos przywozic, czy tylko mam przyjechac, czy jak to?
-Trzeba bylo pytac przy okienku – odburkuje (a mlody chlopak, nie jakis tam urzedas od 40 lat) – ja tylko kasuje.
No dobra. Skasowal. Zaczekalam pol godziny, i przy okienku numer 2 paszport tymczasowy odebralam.
Jedyne dwa pozytywy z tej wizyty to to, ze mam paszport tymczasowy, oraz wszyscy panowie, ktorzy mnie obslugiwali byli mlodzi i przystojni, a ja juz jestem w takim wieku, kiedy lubie sobie na mlodych i przystojnych popatrzec.
Ale jejku o jejku, Boze uchron od wizyty w polskim konsulacie w Londynie, chyba ze chcesz kogos pokarac! Co za chaos, co za brak organizacji, systemu jakiegokolwiek… Na sama mysl, ze musze pojechac ponownie po odbior paszportu przechodza mnie ciarki.
![Image may contain: text that says "UNIA RZECZPOSPOLITA EUROPEJSKA POLSKA PASZPORT TYMCZASOWY TEMPORARY PASSPORT"](https://scontent-lhr8-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/116345506_4467915926582142_2301998008806737984_n.jpg?_nc_cat=104&_nc_sid=8bfeb9&_nc_ohc=vdoXbcDOIbAAX-XJ5yK&_nc_oc=AQlo-muY1kN9XA72aOxG2ZQGCl3gmO64qZgO6ImMJYu-YywoXNMqeNeI13uM6b4P8no&_nc_ht=scontent-lhr8-1.xx&oh=c8e40fbc6bb5e5efeddd182f0cad4a26&oe=5F44373C)
P.s. A mozna inaczej… wiecie, jak w Anglii odnawia sie paszporty? Wypelnia sie wniosek, wysyla sie poczta, wraz ze starym paszportem, robi sie oplate, i po kilku tygodniach dostaje sie nowiutki paszport. Tez poczta. Mozna? Mozna.