Sanatorium ciag dalszy

Schowalam poprzedniego posta, bo tak jakos… dziekuje za wszystkie komentarze, ktore przeczytalam, i byly bardzo pomocne. (troche sie usmialam z tej ugotowanej rybki! 🤣).

Dzisiaj telefon z sanatorium, ze jednak nic z tego nie bedzie, trzeba Mame odebrac, bo sobie nie daje rady sama. Pielegniarka, bardzo przemila osoba, powiedziala, ze chodzi do mamy codziennie, ale mama ani lekow nie wezmie, ani nie zje, ubrania jej sie czyste pokonczyly, ale sobie przeciez sama nie upierze…

No i siostra bedzie po nia jechala, w niedziele.

Bardzo wielka szkoda, bo Mamusia czekala na to sanatorium od ponad roku, i dzisiaj, jak z nia rozmawialam, to bylo jej przykro, ze musi wracac tak szybko… A zabiegi zdecydowanie jej sa potrzebne…

A, nowe rybki juz kupilam, troche inne od poprzednich. Tylko laptop smetnie na mnie sie gapi, i mi wytyka, ze tak go szybko popsulam….

Zuzia i Ola – ostatnie wiesci

Yoskaiga zapytala, jak tam moje dziewczyny… No u nich duzo sie tez dzialo.

Zuzia.

Zuzia dostala sie na bardzo ekskluzywny kurs na uniwersytecie w Kalifornii, Stanford. Okolo 20 studentow z calego swiata dostalo sie na ten kurs. Kazdy student ma jakas tam role (w zaleznosci od tego, co studiuje na swoim glownym uniwersytecie). Zuzia robi construction management, wiec jest kierownikiem budowy. Wspolpracuje z innymi studentami, ktorzy studiuja architekture, i inne takie tam kierunki. Dwa tygodnie temu pojechala na tydzien do Kalifornii, gdzie poznala swoja grupe. Wrocila, i teraz kilka razy w tygodniu spotykaja sie wirtualnie, i do maja musza skonczyc projekt. Maja nawet spotkania z klientami! Problem polega na tym, ze roznica czasu wynosi 8 godzin, wiec zaczynaja zajecia o 19 czasu angielskiego, i pracuja do 3 rano!

W dodatku Zuzia wrocila we wtorek z Kalifornii, a w srode miala egzamin. Biedne dziecko nie tylko zmeczone, ale cialo przestawione na czas kalifornijski… Mam nadzieje, ze poszlo jej ok.

Ola.

Ola jak bylam w Egipcie wyladowala w szpitalu. Od jakiegos czasu bardzo bolal ja brzuch, kilka razy byla w szpitalu i probowali zobaczyc, co moze powodowac te bole. Jak bylam w Egipcie, nie mogli pozbyc sie bolu (morfina i caly koktail lekow przeciwbolowych), wiec zdecydowali, ze bedzie miala operacje. Probowali laparoskopie, ale poniewaz miala zrosty po operacji, ktora miala jako niemowle, nie mogli, wiec rozcieli jej caly brzuch. Usuneli jakies tam zrosty, ktore miala w brzuchu jako rezultat operacji gdy sie urodzila. Wypuscili ja bardzo szybko do domu. W Wigilie Ola znow wyladowala w szpitalu, znow w silnych bolach. znow nie mogli nic z tym zrobic, i biedne dziecko mialo druga operacje w ciagu chyba dwoch tygodni. Znow ja przecieli od gory do dolu, tym razem wycieli jej kolejny kawalek jelita (jako niemowle miala wycieta duza czesc jelita cienkiego, zostalo jej 1.5 metra) cienkiego, oraz kawalek jelita grubego. Podobno te rzeczy powodowaly bole. Oli zostal 1 metr jelita (normalnie mamy 4-6 metrow), ale learz jest optymistyczny, i powiedzial, ze Oli organizm musial zyc z krotkim jelitem cale zycie, wiec jest szansa ze i tym razem sie dostosuje, i nie bedzie potrzebne karmienie zewnetrzne. Ola dopiero w piatek wyszla do domu. Straszliwie chuda, bo przeciez nie jadla prawie caly miesiac, wyglada jak wiezien obozu koncentracyjnego. Mam nadzieje, ze szybko odzyska normalna wage. Biedny brzuszek pospinali jej metalowymi zszywkami, wyglada to strasznie… mam nadzieje, ze szrama sie zagoi i bedzie wygladala bardziej znosnie, no i przede wszystkim mam nadzieje, ze Ola juz nie bedzie musiala miec kolejnej operacji….

Sharm el Sheikh

Z jednej strony duzo sie dzieje, z drugiej niezbyt wiele. Ale czasu brakuje! Nie podzielilam sie z Wami swoja podroza do Tobago (to juz wiele miesiecy temu), potem bylam w Egipcie z kolega, i teraz ostatnio polecialam znow do Egiptu z Mamusia i z siostra.

Ja sobie troche ponurkowalam, ponizej kilka zdjec. Zrobilam tez uprawnienia dla zaawansowanego nurka. I mialam duzo szczescia, bo widzialam zolwia, olbrzymi, wiekszy ode mnie… i plynal sobie tuz obok mnie, w pewnym momencie wrecz prawie mi w twarz wplynal, musialam sie odsunac! 😍

Mamusia odpoczela, powygrzewala sie na sloncu, nawet do basenu weszla i troche probowala plywac (nie lubi wody). Mamusia teraz jezdzi na wozku inwalidzkim, musze przyznac ze kazdy w hotelu byl super mily i pomocny gdy zobaczyli ze Mamcia na wozku.

Siostra tez odpoczela, nawet zrobila jednego nurka – do dzis sie zachwyca, ze instruktor przystojny i ze pod woda z nim tanczyla (bo trzymal ja w ramionach podczas calego nurkowania).

Imieniny

Dzis sa moje imieniny. I dostalam najpiekniejszy prezent, jaki moglabym sobie wymarzyc – zadzwonila do mnie Mamusia.

Od czasu, jak ja to nazywam, ‘wypadku’, duzo sie zmienilo. W naszym zyciu, w tym, jaka osoba jest Mamusia teraz, a jaka byla przed.

Poczatkowo Mamus nie chodzila, nic nie robila, lezala tylko w lozku, nie usmiechala sie, nie mowila duzo, nawet telefonem nie potrafila sie obslugiwac. Wygladalo to jak czlowiek w glebokiej depresji. Teraz rozumiem, ze mozg sie regenerowal (wciaz to robi), i po prostu zuzywal cala energie, ktora cialo mojej Mamusi w sobie mialo, i nie wystarczalo energii na nic wiecej.

Z czasem, powolutku, rzeczy zaczely sie zmieniac, Mamusia zaczela wstawac, chodzic do toalety, poczatkowo z balkonikiem, pozniej coraz lepiej bez… teraz juz sama wstaje, chodzi do toalety, robi sobie sniadanie. Jak ja jestem w Polsce to wychodzi rowniez na dwor, z drugiego pietra, co jest prawdziwym osiagnieciem. Z pamiecia wciaz kiepsko, chociaz wydaje mi sie, ze jednak sie poprawia, powolutku, ale jednak. Wciaz potrafi zapytac, co to za bluzka, piec razy w ciagu pieciu minut, ale z drugiej strony pamietala, ze na wyniki tomografii glowy musi czekac 2 miesiace.

Nastroj rowniez zaczal jej sie poprawiac. Teraz juz ze mna wiecej rozmawia, i smieje sie… zmienil jej sie charakter. To bez dwoch zdan. To nie jest ta sama osoba. Niby ta sama, ale jednak nie ta sama. Ale jest. I wydaje sie byc, w wiekszosci czasu, zadowolona. I sie nie denerwuje. A to jest najwazniejsze. Jedna z rzeczy, ktore sie zmienily to nasze kontakty. Kiedys do Polski latalam bardzo rzadko, jak raz na rok to juz bylo duzo, w tym roku bylam juz w Polsce kilka razy.

Rowniez przed ‘wypadkiem’ Mamusia do mnie dzwonila kilka razy w tygodniu. I to ona glownie gadala, o ‘glupotach’, pogodzie, sasiadach, siostrze… ‘Glupotach’, ktore mnie czesto nudzily, a za ktore teraz oddalabym bardzo duzo. Bo teraz to ja dzwonie do Mamusi, prawie codziennie, i to ja prowadze rozmowe, bo jednak Mamuska duzo nie ma do powiedzenia jako tako (w zwiazku z tym, w jakim jest stanie). Mamusia do mnie nie dzwoni w ogole. Wiec jak dzisiaj zadzwonila, z samego rana, aby mi zlozyc zyczenia, to az sie z radosci poplakalam.

Zapytalam, czy siostra jej przypomniala, ze sa moje imieniny. Nie, sama pamietala.

I ostatnia rzecz, zawsze Mamusia do nas wszystkich wysylala takie kiczowate obrazki, roze i baloniki, ktore byly kiczowate, ale jednak przynosily usmiech na nasze usta. Od ‘wypadku’ nie wysyla wiadomosci zadnych, tak naprawde. Jak zobaczylam bukiet czerwonych, kiczowatych roz w wiadomosciach dzisiaj rano, od Mamulki, to sobie pomyslalam: najpiekniejszy prezent, jaki moglabym sobie wymarzyc.

Jesli to czytasz, Mamusiu, to kocham Cie najmocniej na swiecie!! ❤ ❤

(Mamusia kiedys byla wiernym czytelnikiem Olzusow, teraz juz nie pamieta o moim blogu, chociaz raz wspomniala, ze czyta jakis tam wpis – pewnie znalazla w zakladkach przez przypadek)

Studia skonczone

Zuzia, ta dziewczynka, ktora moi najstarsi czytelnicy poznali, gdy miala 8 lat (TAK!!) w tym roku skonczyla studia…. Po trzech ciezkich latach otrzymala dyplom z architektury. Lata byly ciezkie, bo Zuzia absolutnie nienawidzi architektury, ale postanowila, ze jednak sie nie podda i studia skonczy. Skonczyla, i dostala swietna ocene!

Dwa tygodnie temu miala wreczenie dyplomow, z czarnymi, typowymi kapeluszami i pelerynami. Kazdy kierunek ma inna peleryne – wszystkie sa czarne, ale maja inny kolor podszewki, niektore maja futerko dookola kaptura.

Podczas ceremonii kazdy student byl wywolywany po imieniu, przechodzil obok dziekana uchylajac rabka kapelusza. A publicznosc (rodziny sutdentow) musiala klaskac. Po poltorej godziny klaskania non stop rak juz nie czulam!

Od pazdziernika Zuzia bedzie kontynuowala nauke, na kierunku zarzadzanie i inzynieria, cos, co jej sie o wiele bardziej podoba.

Oto kilka zdjec ‘malenstwa’ z ceremonii.

A po ceremonii poszlismy (z chlopakiem Zuzi) na obiad do restauracji koreanskiej. Jedzenie bylo przepyszne, na stole stal grill, przyniesli nam kawalki roznych mies, i sami sobie te miesa przy stole grillowalismy. Do tego byly rowniez dodatki koreanskie, takie jak kimchi (piklowana kapusta), zupa, piklowane ogorki, koreanski nalesnik, i salata – bierze sie lisc salaty, kladzie na niego kawalek miesa, dodatki (kimchi czy kto co tam lubi), ryz, zwija sie to w reku, i wklada do buzi.

Moja piekna Mamusia wczoraj skonczyla 70 lat. Jak wiecie, niecale dwa miesiace temu jej serce przestalo bic, ale Mamusia ze swoim zwyklym uporem kazala smierci wypier..ac, i postanowila jeszcze troche pozyc. Jestem przeszczesliwa, ze dane mi bylo spedzic z nia jej urodziny, ten wyjatkowy dzien.

W prezencie kupilam jej Echo show –  “przenośny, inteligentny głośnik, który został wyposażony w duży wyświetlacz dotykowy. Urządzenie możesz wykorzystać między innymi do słuchania muzyki, przeglądania zdjęć, sprawdzania pogody, inteligentnego zarządzenia domem, czy rozmów głosowych.”

Plan byl taki, ze urzadzenie pomoze Mamusi pamietac – bedzie sobie mogla przpominacze ustawiac, bedzie mogla zapytac, ile ma lat, albo kto jest prezydentem Polski… rzeczy, ktorych nie pamieta.

Niestety, okazalo sie, ze Alexa nie posiada wersji polskojezycznej! Bylam totalnie w szoku, nawet urzadzenia sprzedawane w Polsce nie maja jezyka polskiego. Takze malo uzyteczne dla Mamy, bo po angielsku nie mowi. Ale.

Mamusia probowala gadac do Alexy, ale po polsku, i mowi: Alexa, jaki mamy dzien? Alexa uslyszala to po angielsku, Yucky Mummy Jean (co oznacza: fujowa mama Jean), i pokazala nam rezultaty na temat fujowej mamy Jean. Bardzo mnie to rozsmieszylo.

A dzisiaj siedzi, niewinnie sie bawi, cichutko, ja pracuje, nagle Mamusia wypala: O, Twoj dom widze! Udalo jej sie otworzyc kamerke, ktora mam przy drzwiach wejsciowych. Smieje sie, ze teraz moze mnie szpiegowac dzien i noc, i ze zawsze bedzie wiedziala, kiedy wychodze z domu albo z kim wracam 🤣🤣

Jedna minuta moze zmienic cale zycie

Czwartek, 30 marca. Dzien 0

Siedze na spotkaniu. Cala nasza organizacja sie zebrala osobiscie na spotkanie firmowe. Rozmawiamy o tym, co kto robi, jak mozemy wspolprace udoskonalic, tego typu dyrdymaly.

Dzwoni siostra. Zazwyczaj bym nie odebrala, ale cos mnie tknelo. Siostra z placzem mowi, ze mame zabrali do szpitala. Ze miala bole w klatce piersiowej, czula sie okropnie, siostra zadzwonila na pogotowie, i zabrali ja do szpitala.

Ok, mowie do niej, idz tam, i dawaj znac co sie dzieje.

Po okolo 2 godzinach dzwoni znowu. Mama na OIOMie, nieprzytomna. Serce przestalo jej bic, i ja reanimowali przez poltorej godziny. Teraz lezy pod respiratorem, i nikt nie wie, co dalej bedzie.

Wrocilam na spotkanie, ale oczywiscie nie moglam sie skupic. W pewnym momencie wybieglam, bo juz nie moglam, szefowa za mna, co sie stalo. Wyslala mnie do domu.

Pojechalam do domu. Sprawdzilam loty. Mialam doslownie 30 minut aby sie spakowac i wyjechac na lotnisko, lot za 3 godziny.

Przylecialam do Polski, pozno wieczorem. Dowiedzialam sie, ze mama zle sie czula, siostra zadzwonila po pogotowie. Przyjechali w ciagu 4 minut, i natychmiast zabrali mame na pogotowie. Na pogotowiu jej serce przestalo bic. Dobrze, ze tam, bo od razu zaczeli robic reanimacje. Gdyby siostra zadzwonila na pogotowie o 2 minuty pozniej, gdyby pogotowie przyjechalo 3 minuty pozniej, moja Mama by juz nie zyla.

Piatek, 31 marca. Dzien 1

Poszlam do mamy do szpitala. Lezy pod respiratorem, rurki wychodza z kazdego mozliwego miejsca. Lekarz powiedzial, ze jak jechal do domu po zmianie, to nie spodziewal sie zobaczyc Mamy zywej rano jak wroci do szpitala, bo malo kto przezywa reanimacje, a co dopiero poltoragodzinna. Powiedzial, ze z ludzi, ktorzy jednak przezyli, 99% ma bardzo powazne uszkodzenia mozgu….

Mamusia nie moze sama oddychac. Jest w spiaczce. Ale ruszyla troche stopa, lekarz powiedzial, ze to dobry znak, ze to oznacza, ze jej mozg nie jest calkowicie zniszczony.

Sobota, 1 kwiecien. Dzien 2

Lekarz powiedzial, ze nie ma wiekszych zmian. Zaczeli zmniejszac dawke lekow nasennych (dali jej po to, bo dla mozgu to byl straszliwy wstrzas, wiec aby mozg mogl sie zaczac regenerowac musieli go wyciszyc). Byc moze za kilka dni zupelnie jej odstawia srodki nasenne, jesli dobrze bedzie reagowala. I jesli sie obudzi, to dobry znak.. I jesli bedzie w stanie oddychac sama, to sprobuja ja odlaczyc od respiratora…. Jesli, jesli, jesli.. nic nie mozna powiedziec na pewno, niczego nie mozna przewidziec.

Dzisiaj Mamusia troche sie ruszala, stopa, troche glowa. Jak powiedzialam cos waznego, na przyklad jak wspomnialam Zuzie (bo mowilam do Mamy caly czas). Zapytalam lekarza, czy to sa odruchy mimowolne, powiedzial, ze niekoniecznie, ze to moze oznaczac, ze Mama slyszy i czuje… w tym momencie Mamusia zaczela bardzo mocno ruszac stopami, i wrecz zaczela podginac kolano, zupelnie jakby nam chciala dac znac, ze tak, ze nas slyszy. A moze to byla tylko moja zludna nadzieja?

W pewnym momencie wspomnialam kota, ktory ja ugryzl jakis czas temu, Mamusia zaczela reagowac, jej twarz sie wykrzywila, jakby chciala plakac, abo powiedziec cos, ale nie mogla i byla bardzo sfrustrowana… tak gwaltownie zareagowala, ze musialam zawolac pielegniarke, bo balam sie co sie dzieje.

Przyjechala Zuzia do Polski, do Babci.

Poniedzialek, 3 kwiecien. Dzien 4

Weekend mina bez zmian, a dowiedziec tez sie nie mozna bylo niczgo, bo lekarz weekendowy ‘nie zna pacjentki’ (a dokumentacji nie czytal?). Probowali wybudzic ja ze spiaczki, ale zle zareagowala, wiec znow srodki nasenne.

Dzisiaj sa urodziny Zuzi…

Wtorek, 4 kwiecien. Dzien 5

Ponowna proba odstawienia lekow nasennych. Mamusia jest przywiazana do lozka. Lekarz powiedzial, ze otworzyla oczy na krotko okolo 13. Podczas mojej wizyty (na OIOMie wizyty sa ograniczone do 1 godziny dziennie) Mamusia krztusila sie, probowala sie pozbyc tuby od respiratora, pielegniarka kazala wszystkim wyjsc z sali. Jak wrocilam, Mamie lecialy lzy po policzkach.

Lekarz powiedzial, ze zdecydowanie czuje bol. To chyba dobrze?

Dowiedzialam sie, ze redukowanie lekow nasennych nie ma nic wspolnego z tym, czy Mama moze sama oddychac, czy nie, to jest powiazane z tym, czy mozg sobie poradzi z rzeczywistoscia i pelna (hmmm) swiadomoscia.

Ponownie lekarz potwierdzil, ze zwazywszy ze ja reanimowali przez poltorej godziny, radzi sobie dobrze.

Chcialabym tylko powiedziec, ze jestem bardzo wdzieczna, ze nie zaprzestali reanimacji po pol godzinie, ze kontynuowali, ze sie nie poddali…

Sroda, 5 kwiecien. Dzien 6

Mamusia sie dzisiaj obudzila!!! Lekarka odlaczyla wszystkie srodki nasenne (odwazna decyzja!), odlaczyli ja od respiratora, i Mamusia jest przytomna! Kiedy zobaczyla Zuzie i mnie, jak wchodzilysmy na sale, najpierw sie usmiechnela, a pozniej poplakala, jak jej powiedzialam, ze ja kocham. Nie moze mowic (szeptem pojedyncze slowa wypowiada), ale powiedziala: “Zycie jest krotkie”… uscisnela mi reke.. Nie myslalam, ze zobacze Mamusie zywa. A jesli nawet przezyje, myslalam, to bedzie nieprzytomna, lub z mozgiem, ktory w ogole nie pracuje…

Stal sie cud. Cud.

Piatek, 6 kwiecien. Dzien 8.

Przeniesli Mamusie z OIOMu na oddzial wewnetrzny, na sale zwiekszonego monitoringu, czy jakos tak.

Mamusia juz normalnie mowi, i rozpoznaje nas. Probuje sama jesc, chociaz kiepsko jej to idzie, ma problem z koordynacja reki do ust. Nie potrafi palcem nosa dotknac.

Jest wyciszona, i zginelo jej tak cos okolo 20 lat. Nie ma w ogole pamieci krotko i srednioterminowej. Myslala, ze pracuje w Warszawie (18 lat temu to bylo), nie wie, co to jest coca cola, powiedziala, ze na emeryture odeszla w 1973 (20 lat wtedy miala). Ale pamieta niektore rzeczy, na przykolad ze Zuzia studiuje… Prezydentem jest Kwasniewski.

Ale zyje. Zyje, i to jest cud.

Sobota, 15 kwiecien. Dzien 17.

Wypisali Mamusie do domu. Chcialam, bo mam kilka dni jeszcze w Polsce, wiec chcialam, aby pobyla w domu, zeby ustawic to wszystko jakos zanim wyjade, bo jak wyjade, to siostra sama zostanie z opieka nad Mama.

Mamusia nie pamieta niczego co sie dzieje teraz. Mozna jej pokazac zdjecie, i za 2 minuty znow sie pyta o to samo zdjecie. Pamietacie dzien swistaka? No, to tak jest co minute. Na przyklad.

Zuzia juz pojechala?

Tak, pojechala, tydzien temu.

A gdzie jest?

Na uniwersytecie.

Dwie minuty pozniej:

Zuzia juz pojechala?

Tak, pojechala, tydzien temu.

A gdzie jest?

Na uniwersytecie.

Nie potrafi rowniez wstac. Wypozyczylysmy z siostra taki chodzik. Podnosimy Mamusie z siostra, i z wielkim wysilkiem dochodzi do toalety. Pozniej znow ja trzeba podniesc. Ale przynajmniej sama chodzi i nie musi miec pieluchy lub do basenu….

Dzisiaj, 15 maj, poniedzialek.

Wrocilam do Anglii, bo nie mialam wyjscia. Siostra zostala sama, i sama sie opiekuje mama caly czas. Trzeba Mamusi przypomniec, aby zeby umyla, zaprowadzic ja do toalety, przygotowac jej jedzenie… Na pewno jest jej ciezko. Siostrze.

Dzisiaj Mamusia wciaz nie pamieta co sie jej powie…. no juz Ci mowilam 20 razy, ktorego przylatuje… a tak mi jakos umknelo… Pamietasz, Mamus, jak bylam dzieckiem, i mi mowilas, ze mi jednym uchem wpada, a drugim wypada? To teraz Ty tak masz… zasmiala sie. Dobrze, bo nie usmiecha sie czesto. Generalnie nie interesuje jej nic (zapytaj mnie cos… a co ja mam cie zapytac? No nie wiem, cos na temat mojego zycia! A ja tam nie wiem, co mam cie zapytac…). Pewnie dlatego, bo mozg bardzo ciezko pracuje nad tym, aby odbudowac zniszczone polaczenia pomiedzy neuronami. A to jest meczaca praca…

Ale chyba postepy sa, dzisiaj siostra mi powiedziala, ze Mama na balkon wyszla!

Jedna minuta zmienila zycie mojej Mamusi, mojej siostry, i moje. Juz nic nie jest tak samo, rzeczy, ktore byly oczywiste i ktore bralysmy za pewnik juz nie istnieja, zycie, jakie znalysmy, juz nigdy nie bedzie takie samo. Rownoczesnie, jedna minuta spowodowala, ze moja Mamusia wciaz zyje. Wciaz jest z nami. Ze dane mi bylo powiedziec jej, ze ja kocham, uslyszec, ze mnie kocha, poczuc uscisk jej ramion (ktorego myslalam juz nigdy nie doznam).

To jest cud, i nikt mi nie powie inaczej, bo jak czesto zdarza sie, aby osoba , ktorej serce zatrzymalo sie na 90 minut, byla w stanie w miare ok funkcjonowac?

Spotkanie z Ola

Kilka dni temu napisalam do Oli smsa:

“Hej, chyba musimy pogadac, jak myslisz? Wpadniesz?”

Odpisala, ze tak, i ze w piatek po szkole przyjdzie.

Myslalam, ze zapomni, ale nie przypominalam jej.

Przyszla.

No i pogadalysmy, tak na spokojnie i dosyc powaznie. Dowiedzialam sie troche na temat jej obecnej sytuacji (ale zaproszenia do niej wciaz nie dostalam 😂). Malymi krokami bedziemy musialy budowac to, co jest pomiedzy nami zepsute.

Okazuje sie, ze tatus jej daje pieniadze, tyle, zeby miala na jedzenie, ale nie chciala mi powiedziec, ile. On tez jej wynajmuje mieszkanie.

A wiecie, co mi powiedzial latem, jak sytuacja z Ola stawala sie nie do wytrzymania, i zaproponowalam wlasnie, zeby jej cos niedaleko wynajac, bo razem mieszkac nie mozemy, ja i Ola?

Powiedzial mi: Zmien zamki i ja na ulice wyrzuc.

Czys ty oszalal? Zapytalam go. Kazesz mi moje wlasne, nieletnie dziecko na ulice wyrzucic?

Tak, musi dostac nauczke, odparl,

A teraz kochajacy tatus, ktory wkroczyl z odsiecza. 🤦🏻‍♀️

Ola przyniosla rowniez prezent, ktory mi zrobila na Boze Narodzenie, obraz, ktory mi namalowala.

Przyniosla mi tez taka maszynke do siekania cebuli itd., mowi: Jamie Oliver, a wiem, ze Ty lubisz.

No lubie.

2023!!!

No to mamy 2023, z nowym rokiem nowym krokiem, tak to sie kiedys mowilo?

Nie wiem, dlaczego jestem w szoku, ze juz jest 2023, bo jak ustawilam sobie autoresponder (??) w biurze to napisalam, ze wracam 3 stycznia 2024 😀 Szefowa do mnie – mam nadzieje, ze jednak 2023, i ze nie bierzesz sobie rok wolnego!

Swieta byly jednoczesnie beznadziejne i bardzo fajne, o ile to mozliwe, i zdecydowanie inne. Ola nie przyszla na Wigilie, wpadla okolo 15, wywialo ja po 30 minutach, i tyle ja widzieli. Pierwsza Wigilia w moim zyciu bez obydwu moich corek.

Ale z drugiej strony Zuzia stanela na wysokosci zadania, chciala lepic pierogi (zazwyczaj kupuje gotowe, bo lubie latwe zycie), wiec lepilysmy razem pierogi – pierwszy raz! Wyszly wysmienite. Obydwie dziewczyny uwielbiaja pierogi, i moglyby je jesc tonami. Upieklam rowniez ciasto, rolada z orzechami – ja sie do pieczenia nie nadaje, bo to podobno trzeba przepisu przestrzegac, a dla mnie przepisy to po prostu inspiracja. Ale wyszlo bardzo dobre.

Sama kolacja rowniez byla bardzo mila i przyjemna, przyszedl Bill, moj przyjaciel i byly sasiad, 87 lat ma, poznalam go po przylocie do Anglii 12 lat temu, i do tej pory sie przyjaznimy. Wpadl rowniez moj kolega, i tak sobie siedzielismy do 1 nad ranem.

Pozniej Zuzia poszla do ojca, a ja przez tydzien dojadalam resztki wigilijne.

Teraz mamy styczen, i w ramach terapii zimowej kupilam sobie kanarkowo zolty sweter kaszmirowy. Po jeansy poszlam, ale nie mieli… nigdy w zyciu nie mialam nic zoltego, ale cos mi odbilo, i kupilam. Teraz musze poszukac na instagramie inspiracji z czym to nosic, bo pojecia zielonego nie mam.

Zuzia jeszcze jest w domu, ale we wtorek wraca na uniwersytet, i znow dom bedzie pusty (to znaczy jest pies i rybki, no ale to nie to samo jednak). Trzeba moze zaplanowac jakis styczniowy lub lutowy wypad do slonca.

Usciski serdeczne dla Was wszystkich, i dziekuje za wsparcie. 😘