Sporu ze skarbnikiem ciag dalszy

Jak wiecie, mialam spotkanie z dwojka dyrektorow zarzadu. I musze przyznac, ze bylam bardzo mile zaskoczona. Na wstepie przeprosili mnie, ze nie zareagowali, i ze nie powstrzymali tego, co sie stalo. Powiedzieli, ze byli w szoku, ze totalnie ich to zaskoczylo, ze oni sie ucza jak reagowac na takie sytuacje, i przeprosili, ze mnie zawiedli.

Ja im powiedzialam, ze takie zachowanie jest nie do zaakceptowania (ze strony skarbnika, a nie zarzadu), ze nie ma prawa na mnie krzyczec, ze czulam sie, ze krytykuje moja prace, do czego nie ma podstaw, bo sie nie zainteresowal nigdy co i w jaki sposob robie, ze urazilo mnie to, bo swoja prace wykonuje bardzo dokladnie i jestem z tego dumna, ze nawet jesli nie krytykowal, to powinien sie w inny sposob wyrazic, a nie zaczac na mnie krzyczec, powiedzialam im tez, ze zarowno ja, jak i CEO czujemy, ze on sie nad nami wywyzsza, ze uwaza, ze jest lepszy, ze on chce nam mowic, ze mamy skakac, a my tylko powinnysmy zapytac, jak wysoko, zanim skoczymy. Powiedzialam rowniez, ze to jest jego obowiazek przygotowywanie raportow dla zarzadu, a on tego nie robi, i ja wraz z CEO spedzamy dlugie godziny probujac to zrozumiec i cos przygotowac, chociaz nie mamy wyksztalcenia finansowego, a jego rola konczy sie na krytyce wszystkiego, co zrobimy.

V i N (czlonkowie zarzadu, Chairs) powiedzieli, ze jego zachowanie nie bedzie akceptowane, ze to pracownicy ‘niosa’ organizacje, a zarzad jest od wspierania, ze dobro pracownikow zawsze bedzie na pierwszm miejscu, i ze jesli skarbnik tego nie bedzie potrafil zrozumiec, lub nie bedzie sie umial dostosowac, to wtedy bedzie musial odejsc. I jeszcze raz mnie przeprosili.

WOW.

Takiej reakcji sie nie spodziewalam!

Dzisiaj beda miec spotkanie ze skarbnikiem w tej sprawie. Napisze Wam, jak sie cokolwiek dowiem.

N, nasza CEO, podejrzewa, ze byc moze po tej rozmowie on odejdzie. Bo nie za bardzo ma dla nas czas i tak i tak, a poza tym nie spodoba mu sie to, ze ktos sie na niego poskarzyl. Co byloby najlepszym rozwiazaniem chyba. N powiedziala, ze chociaz bedziemy musieli poszukac nowego skarbnika, to jestesmy teraz (ja i ona) w dobrej pozycji, rozumiemy nasze finanse, wiemy, jak przygotowywac te raporty finansowe dla zarzadu, wiemy, jak czytac finanse organizacji.

Dziekuje Wam wszystkim za wsparcie i slowa otuchy, duzo mi pomogly podczas rozmowy!

20 lat Olzusow

Kiedy to minelo!!! Dzisiaj jest 20 rocznica Olzusow, kiedys znanych jako Mazusy… Wiem, ze calkiem sporo z Was jest ze mna od samego poczatku. Szmat zycia, i tyle sie wydarzylo…

Zaczelo sie tak:

Pokrotce moze opowiem, o co chodzi.
Trzy tygodnie temu powiedziano nam, ze jedziemy do Kataru, na Srodkowym Wschodzie. Powiedziano nam rowniez, ze jedziemy juz teraz. Zatem Matt, moj maz, wyjezdza juz w ta niedziele. My (tzn. ja i nasza corka, Zuzia) zostajemy w Warszawie do polowy sierpnia.
Tyle jest rzeczy do zrobienia przed wyjazdem, ze az mnie to przeraza. Ale miejmy nadzieje, ze sobie poradzimy.
Jak do tej pory udalo mi sie rzucic prace, co wcale nie bylo takie latwe. Ja bardzo lubie swoja prace, bardzo lubie swojego szefa (chyba z wzajemnoscia…), wiec bylo to traumatyczne przezycie.
Miejmy nadzieje, ze uda mi sie pracowac zdalnie przez Internet z Kataru, bo inaczej z nudow tam umre….

A potem to juz bylo drugie dziecko, rozwod, przeprowadzka do innego kraju, podroze, choroby i szczescia, zmartwienia i radosci.

Czytacie mnie z kilku krajow:

Nie ma latwego sposobu aby znalezc statystyki od poczatku bloga, poza tym poczatkowo blog byl na Blox, pozniej jak blox sie zamknal, przenioslam go do WordPress.

Prawie 1800 postow, i niemalze 400 tysiecy slow mi sie napisalo…

Taki szmat zycia jestesmy juz razem, az sie wierzyc nie chce….

Skoro to taka piekna, wielka rocznica, to proponuje konkurs – ktory wpis z calego bloga chcialabys/chcialbys wyroznic? Ktory wpis byl dla Ciebie byl najfajniejszy, lub najsmieszniejszy, lub najsmutniejszy, lub taki, ktory najbardziej zapadl Ci w pamiec? Napisz z krotkim uzasadnieniem dlaczego. A z osob, ktore napisza, przypadkowo wylosuje jedna osobe i przesle jej karte podarunkowa z Amazon na 25 zlotych.

Zagubione komentarze

Zajrzalam dzisiaj na panel bloga, zazwyczaj po prostu klikam ‘pisz’ i pisze, ale dzisiaj zajrzalam na panel, i odkrylam, ze mam komentarze, ktore oczekuja na zatwierdzenie! Niektore z 2021 roku!

Bardzo Was przepraszam, nie ignorowalam ich, tylko po prostu nie wiedzialam, ze one tam sa, bo nie dostalam maila ani zadnego innego powiadomienia.

Odpisalam na nie, wiec nie zdziwcie sie, jesli dostaniecie odpowiedz na komentarz, ktory zostawiliscie trzy lata temu!

A tymczasem zyczcie mi powodzenia na dzisiejszym spotkaniu o 16, zaczelam robic liste argumentow, ktore przedstawie zarzadowi!

Popstrzykalam sie

Popstrzykalam sie z naszym skarbnikiem.

Pracuje w swojej organizacji juz od 11 lat. Zaliczylam 3 CEO, i powoli wspinalam sie do pozycji, na ktorej teraz jestem. Jedna z moich rol (bo mam ich trzy) sa finanse. Jestem bardzo dumna z tego, jak pracuje, i jak opiekuje sie finansami organizacji.

Nasz skarbnik, wolontariusz i czlonek zarzadu (wszyscy czlonkowie zarzadu sa wolontariuszami) pochodzi z Pakistanu. Podejrzewam, ze z powodu kultury, wydaje mu sie, ze jest ponad nami (mowie tutaj o mnie i o naszej CEO), ze jest wazniejszy, i ze to, co on powie, to tak ma byc.

N (nasza CEO) nigdy mu sie nie sprzeciwia, i zazwyczaj robi to, co on powie. Ja z kolei, mam odwage sie mu postawic, i jesli cos mi sie nie podoba, to to mowie. Co z kolei jemu sie nie podoba.

W piatek mielismy spotkanie, N, skarbnik, oraz dwoch przewodniczacych zarzadu. W pewnym momencie skarbnik zasugerowal, ze nalezy sprawdzac transakcje finansowe, aby upewnic sie, ze zadne szachrajstwa sie nie dzieje. Oczywiscie, trzeba, ja sie z tym zgadzam. Ale sposob, w jaki on to powiedzial, uderzyl bezposrednio we mnie, w moja prace. Poczulam sie tak, jakby krytykowal to, co ja robie. Ciezko to opisac, ale jego sugestia brzmiala jak oskarzenie.

Wiec zaczelam z nim dyskusje. Ze ja swoje obowiazki wykonuje solidnie, ze wszystko jest sprawdzane i udokumentowane. Nawet nie wiem jak, ale w pewnym momencie on zaczal na mnie krzyczec, uzywac tonu i jezyka, ktorego nikt nie powinien uzywac w miejscu pracy. Powiedzial mi, abym mu nie przerywala, jak on mowi (zamknelam sie), ale jak ja mowilam, on mi nie dal dojsc do glosu, i krzyczal nade mna, na przyklad.

Po spotkaniu N zadzwonila do mnie, zapytala, czy jestem ok. Nie bylam. Plakalam. Pierwszy raz (drugi, ale pierwszy tez byl przez niego)plakalam przez prace. Nikt nigdy mnie tak nie potraktowal, jestem dosyc gruboskorna. Ale plakalam.

Caly weekend myslalam nad tym, co zaszlo. Czy moze ja bylam zbyt ‘polska’, i zbyt duzo i glosno i otwarcie i bezposrednio sie odzywalam? Moze to ja jestem nie w porzadku, a nie on?

Dzisiaj N rozmawiala ze mna, i powiedziala mi, ze jego zachowanie jest nie do zaakceptowania. Ze to, jak sie do mnie odzywal, nie powinno sie nigdy wydarzyc. Ze on uwaza, ze jest lepszy od nas, i ze moze nami rzadzic. Zapytala, co chce zrobic. Czy my obydwie bedziemy w jakis sposob starac sie go utrzymywac w ryzach, czy tez chce zlozyc skarge do przewodniczacych zarzadu. Poniewaz do tej pory nie udalo sie nam (mi i N) zapanowac nad skarbnikiem, powiedzialam, ze chce zlozyc skarge.

N porozmawiala z zarzadem, i jutro mam z nimi spotkanie na ten temat. Chca wysluchac, co mam do powiedzenia. Pozniej spotkaja sie tez ze skarbnikiem, aby wysluchac jego strony.

Chyba otworzylam puszke Pandory.

Do jutra musze zdecydowac, jaki mam plan dzialania. Podobno jesli zloze pisemna skarge, to bedzie sie to wiazalo z ogromem pracy i procedur (domyslam sie). Skarbnik jest osoba zlosliwa, pamietna, wiem, ze bede miala teraz przechlapane z nim.

Myslalam, ze moge poprosic o przeprosiny z jego strony, wiem, ze dla niego to bedzie wielka kara, zwazywszy na to, jaki jest i z jakiej kultury sie wynosi….

Moze Wy macie jakies pomysly? Jak podejsc do jutrzejszego spotkania?

Bycie niepelnosprawnym

Dolecialysmy do Polski, z 24 godzinnym opoznieniem ale jednak.

Musze bardzo pochwalic pomoc na Heathrow. W drodze do Londynu, oraz w czwartek nie korzystalam z tzw. assistance, myslalam sobie, ze dam rade. Wiec sama ciagnelam walizke i popychalam mamusie na wozku (cala noge mam posiniaczona teraz, bo musialam sobie cialem pomagac, jednak jedna reka wozek inwalidzki pchac nie jest latwo).

Wczoraj jednak skorzystalam z pomocy. Pani przeprowadzila nas przez cale lotnisko, odprawe, bez kolejek, nie musialam sie o nic martwic. Pozniej tuz przed lotem inna pani nas odebrala, i znow, do samolotu samego podwiozla. A w Warszawie juz kolejna pani nas z samolotu odebrala, i pchala wozek az do wypozyczalni samochodow. Wszystkie byly bardzo mile, kulturalne, pomocne niesamowicie. Fajnie zobaczyc, ze osoby niepelnosprawne moga podrozowac, z udogodnieniami, ze usuwa sie ograniczenia dla takich osob.

W Anglii tak na codzien osoby niepelnosprawne ciesza sie sporymi ‘przywilejami’, lub raczej modyfikacjami umozliwiajacymi im normalne zycie. Zjazdy bezkraweznikowe to norma, przed przejsciem na ulice chodnik ma specjalne ‘pofalowania’, ze osoba niewidoma moze poczuc, ze zbliza sie do ulicy, swiatla maja dzwieki ale rowniez takie male cosik, co sie kreci, i jesli ktos jest niewidomy i gluchy, moze dotknac tego dzyndzelka, i wie, kiedy jest zielone swiatlo. Na lotnisku widzialam ‘independent travel’, gdzie osoby na wozku moga sie same odprawic.

Pracuje w firmie ktora walczy o prawa osob niepelnosprawnych, i my bardzo promujemy tzw. social model of disability. Oznacza to, ze osoba niepelnosprawna nie ma ograniczen, i ze to spoleczenstwo stwarza takie ograniczenia. Czyli na przyklad jesli osoba w wozku inwalidzkim chce pojechac do teatru, a tam sa schody, to problemem nie jest wozek, a brak podjazdu. Nie wiem, czy opisalam to zrozumiale. W Polsce wydaje mi sie, ze jednak droga jest jeszcze bardzo daleka, ale mam nadzieje, ze to sie zmienia, nawet jesli powolutku.

Jak mamusia do Polski leciala

Skoro Ola miala przygody, to i ja tez. Jak wiecie, u mnie podroze bez przygod rzadko sie odbywaja.

Kupilam bilety do Polski, aby odwiezc Mamusie po 10 tygodniach pobytu w Anglii. Bilety byly drogie bardzo, wiec postanowilam kupic je za punkty Avios. Dzieki temu mialysmy bilety w klasie biznes, a co za tym idzie dostep do lounge, gdzie mozna sobie cos zjesc i wypic. Na wczoraj.

W lounge mamusi oczy chodzily na prawo i lewo, bo ‘tyle tego wszystkiego’. I wypila sobie szklaneczke baileys (irlandzki likier na bazie smietanki i whiskey). Zaznaczam, ze mama nigdy nie pije tak naprawde.

Poprosilam o pomoc dla Mamusi w dojsciu do samolotu, jako ze na wozku inwalidzkim byla, a ja mialam walizke. Bardzo mila pani przyszla, przewiozla mamusie do samolotu, bez kolejek, i nas zostawila. My sie rozsiadlysmy, czekamy na start, w pewnym momencie mamusia mowi: chce mi sie rzygac.

Zanim zdarzylam wyciagnac torebke z kieszeni fotela, ona puscila juz hafta, jak to sie potocznie mowi. Za chwile drugiego. Smrod na cala biznes klase. Ludzie przed nami i za nami wstali i zaczeli odchodzic.

Gdy ja rozmawialam ze stewardessa i kapitanem, mamusia znow sobie ulzyla.

Kapitan zdecydowal, ze leciec nie moze, i ze musimy wyjsc z samolotu. Wiec czekamy na jej wozek.

Po jakims czasie przyszla ekipa sprzatajaca, z wielkimi worami plastikowymi na te wymiociny, z srodkami odkazajacymi i ze sprejami zapachowymi.

Mamusia lot o godzine opoznila.

Z podkulonym ogonem wyszlysmy z samolotu, i pani asystentka zawiozla nas do okienka, gdzie zmienili nam lot na dzisiaj. Na szczescie pani asystentka nam podpowiedziala, abysmy poprosily o hotel, jako ze mamusia chora i dlatego nie mogla poleciec. Dali nam pokoj w hotelu przy lotnisku, z obiadem i ze sniadaniem.

Dzisiaj rano mamcia sie ubrala w stroj z wczoraj, ale niestety tak smierdzial, ze ja myslalam ze zwymiotuje. Wszystkie jej inne ubrania sa w bagazu, ktory jest nadany i przyleci do Warszawy dzisiaj. Wiec dalam jej swoje spodnie i bluzke, na szczescie sa rozciagliwe, wiec sie zmiescila.

Teraz jestesmy w hotelu, za godzine sie wymeldujemy, i pojedziemy na lotnisko, i do lounge. Ale zero baileys dla Mamusi tym razem!

Dodam jeszcze, ze kilka osob w samolocie bylo bardzo niemilych, robiac chamskie komentarze na temat Mamusi, nie znajac w ogole sytuacji i dlaczego mogla zwymiotowac. Rozumiem, ze malo przyjemna sytuacja, i ze smierdzialo, ale mysle jednak ze komentarze na glos w stylu ‘this is disguisting’ (to jest obrzydliwe) byly bardzo nie na miejscu.

Jak Ola do Dubaju leciala

Dzisiaj byly urodziny Mamusi, 71, i pierwsze, ktore spedzilam z nia od wielu, wielu lat! Poszlysmy do restauracji na hiszpanskie tapas, i bylo bardzo milo. Dostala kwiaty, i konfetti 🙂 Oraz buty, ktore mozna zakladac bez schylania sie.

Po restauracji Ola powiedziala, ze wpadnie przed wylotem do Dubaju…

Ola miala lot do Dubaju dzisiaj, bo sa ferie, i leciala do ojca. Ojciec mial jej dac pieniadze na taksowke, aby mogla dojechac na lotnisko, ale Ola Szwindlerka zaplanowala, ze na lotnisko pojedzie pociagiem, ktory jest o wiele tanszy, a roznice w gotowce sobie zostawi.

Pociag o 18, ale ze sa urodziny Babci Ola powiedziala, ze wpadnie przed wylotem. Wpadla. Z walizka, torebka z fast foodem w dloni, i z panika w oczach. Bo do mnie przyjechala autobusem, a w autobusie zostawila plecak, w ktorym miala…

paszport…

Gon na dworzec, mowie do niej (piec minut od domu, niedaleko), zobacz, moze bedzie.

Ola pogonila, wrocila, torby w autobusie juz nie bylo.

Wrocila do domu, no i co dalej. Jesli ktos ukradl, nic wartosciowego nie znalazl, moze gdzies rzucil, ale nie wiadomo gdzie, moze byc wszedzie. Jak ktos uczciwy znalazl, to moze na policje zabral?

Poszlysmy na policje, ale policja nam powiedziala, ze po pierwsze nikt nic nie przyniosl, a nawet jakby ktos oddal paszport, to oni ucinaja rog dokumentu, i wysylaja do biura paszportowego. Paszport jest niewazny automatycznie.

Zaczelo wygladac na to, ze wyjazd do Dubaju oddala sie z predkoscia samolotu odrzutowego. Ola, musze przyznac, przyjela to na klate. Najpierw anulowala paszport, pozniej natychmiast zlozyla wniosek o nowy. Chyba ze 20 razy probowalysmy zrobic zdjecie do paszportu, ktore zostaloby zaakceptowane (tutaj proces odnowienia paszportu jest bardzo latwy – wszystko robi sie online, wniosek sklada sie w internecie, nie trzeba sie tluc po zadnych urzedach, zdjecie mozna sobie zrobic telefonem, o ile spelnia wszystkie normy, nie trzeba robic zadnych oficjalnych fotek, no i ktos musi potwierdzic, ze Ola to Ola – znow, robi sie to mailowo, i Oli potwierdzi jej tozsamosc moj byly chlopak. I tyle. A pozniej paszport odsylaja poczta do domu).

Przez caly ten czas robilysmy sobie zarty, ze Ola z walizka wybrala sie do mamy, lub ze autobusem do Dubaju jechala, smialysmy sie ze zdjecia, zartowalysmy, ktory z moich bylych nadalby sie na ‘zyranta’ jej zdjecia, czy moze chce do siebie wracac autobusem, aby miala szanse zgubic tez i laptop…

Bo zeby bylo smieszniej, tydzien temu, w autobusie rowniez, Ola…… Zgubila telefon.

Ja sie dziwie, ze to dziecko jeszcze glowy nie zgubilo, chociaz Ola uwaza, ze raczej moze juz zgubila glowe tez.

Na koniec Ola stwierdzila, ze bedzie sie nudzila przez ten tydzien, wiec moze sie…. pouczy!

Dzien psi

W poprzedni weekend wybralam sie z Mamusia na kiermasz dla psow i ich wlascicieli. Dziesiatki kiermaszy, setki ludzi, i setki psow!

Byly pokazy psich sztuczek, psy biegaly psie slalomy, byly konkursy (na przyklad na pieska, ktorego jury najchetniej zabraloby do domu; albo na pieska z najpiekniejszym usmiechem). Bylo rowniez sporo ‘wykladow’, gdzie uczono ludzi, jak uczyc psow na przyklad dobrego zachowania. Byly zajecia dla psow, nauka chodzenia na smyczy, na przyklad.

Wspanialy dzien, i niemalze kupilam kubraczek dla Piegusa – gdyby mi Zuzia rozumu do glowy nie wlozyla to wydalabym £44 na bluzke dla psa..

Ponizej kilka zdjec z tego dnia.

Sagi ciag dalszy – a u siostry….

Tydzien mniej wiecej po wyjezdzie Mamusi do Anglii dostaje telefon od jej mlodszego syna – ze siostra na OIOMie. Nieprzytomna. Oszczedze Wam szczegolow, ale powiedzial, ze ja znalazl nieprzytomna, i cala jest posiniaczona – pobita. Ze ma bardzo powazne obrazenia mozgu. Bardzo szybko z lokalnego szpitala przewiezli ja do szpitala w Lodzi, ktory jest bardziej specjalistyczny i ma oddzial neurochirurgii.

Przez dwa tygodnie sytuacja byla ciezka, bo kontaktu z siostra nie bylo (nie miala telefonu komorkowego), szpital nie chcial udzielac zadnej informacji, syn mlodszy ja odwiedzil tylko dwa razy (koszty), wiec ja nic nie wiedzialam, a Mamusia sie zamarwiala ‘na smierc’.

Powoli dowiedzialysmy sie, ze oprocz posiniaczonej twarzy (czarne oko, czarny podbrodek, cale rece posiniaczone, nogi…) ma wylew w mozgu. Ktory ani sie nie powiekszal, ale tez sie nie zmniejszal. W szpitalu w Lodzi powiedzieli, ze siostra powinna miec operacje na mozg. Siostra nie chciala, wiec sie wypisala na wlasne zyczenie, i przeniosla do szpitala lokalnego. Z ktorego bardzo szybko znow sie wypisala na wlasne zyczenie.

Zalacze Wam screenshot z jej wypisu. Tutaj komentowac nie trzeba.

A co sie stalo? Nie wiemy. Siostra nie pamieta. Ewidentnie zostala pobita. Mlodszy syn mowi, ze to starszy zrobil. Co jest bardzo pradopodobne. W przeszlosci uderzyl ja nie raz. Mojej mamie zlamal kregoslup. Ma klucza do mieszkania…

Starszy syn mowi, ze mlodszy to zrobil. Mlodszy nigdy jej nie uderzyl. Ale mieszkal w mieszkaniu z siostra.

Siostra nie chce zglosic pobicia na policje. Mowi, ze nic nie pamieta, i ze byc moze sie przewrocila…

Bardzo szczery wpis, ale Ci z Was, ktorzy sa ze mna od lat, wiedza, ze zawsze pisze szczerze i nie ubarwiam swojego zycia. Mam sytuacje szalone, super smieszne, ale rowniez i takie jak ta.

Rodzinnej sagi ciag dalszy – Mamusia w Anglii

Nie ma tak, aby sie nic nie dzialo, wiec sie dzieje.

Pod koniec marca Mamusia wreszcie do mnie przyleciala! Nie chciala za bardzo, bala sie, podejrzewam, boi sie nieznanego. Ale w koncu sie zgodzila. Z wozkiem inwaldzkim, dwoma kulami, i dwoma walizkami wybralysmy sie na lotnisko. Musialysmy wygladac przekomicznie, ona na wozku, jedna reka popycha walizke, ja jedna reka manewruje wozkiem a druga ciagne walizke. A kule w poprzek wozka wystaja i ludzi zahaczaja….

Ale podrozowac z osoba niepelnosprawna jest, wbrew pozorom, latwiejsze. Nie musialysmy czekac w zadnych kolejkach, bo wszedzie urzednicy kazali przechodzic pierwszym. Jesli ma sie opieke pracownika na lotnisku (mialysmy w Egipcie), to ten pracownik przeprowadza osobe niepelnosprawna totalnie bez zadnego czekania.

Do samolotu zawiezli nas specjalnym transportem, i weszlysmy na samolot jako pierwsze. Za to wysiadlysmy jako ostatnie – trzeba poczekac, az wszyscy inni wysiada z samolotu.

Na lotnisku w Warszawie czekala nas niemila niespodzianka – wozek Mamusi nie dolecial! Ja rozumiem, ze jesli samolot jest zbytnio obciazony, to zostawiaja walizki, i przesylaja je nastepnym lotem (dlatego czasami nasz bagaz zostaje ‘zgubiony’). No ale zeby wozka inwalidzkiego nie zapakowac? W dodatku nikt na lotnisku nie chcial nam w zaden sposob pomoc, mialysmy wracac autobusem do mnie, ale w takiej sytuacji to byloby niemozliwe, wiec musialysmy pojechac taksowka (autobus £15, taksowka £70).

No ale dojechalysmy, i po pieciu czy szesciu tygodniach musze przyznac, ze na dobre Mamusi wyszedl ten przylot. Codziennie wstaje, ubiera sie (w domu zdarzalo jej sie spedzac cale tygodnie w pizamie), myje zeby, zaczela sie smiac… zapisuje sobie w zeszycie, co robila, i nie protestuje na wszystko. Rowniez przestala narzekac, zawsze mowila ‘ojejku’ na kazda propozycje czegokolwiek, teraz chetnie (no, powiedzmy) wstaje i robi. Nawet czasami jak jej daje wybor: idziesz ze mna, czy chcesz w domu zostac, to chce isc! 🙂

W Polsce ze wzgledu na sytuacje Mamusia spedzala caly czas w domu, glownie w lozku, ogladajac telewizje. Tutaj udaje sie nam robic wiecej, zabieram ja na spacery z psem (oczywiscie w miare jej mozliwosci, ale zmuszam ja do ruszania sie), pojechalysmy Zuzie zawiezc i przywiezc na uniwersytet, zabralam ja na miasto, do sklepow, jej ukochanych szmatlandow, na dzialke, do cyrku, wczoraj spedzilysmy szesc godzin na kiermaszu dla ludzi, ktorzy kochaja psy (napisze o tym za kilka dni). Wydaje mi sie, ze odzyla. Wszystko co dobre szybko sie konczy jednak, i niestety juz niedlugo bede musiala ja odwiezc do Polski.

A tymczasem w Polsce, tydzien po wyjezdzie…. no ale o tym napisze juz wkrotce.