W Anglii biznes kartek kwitnie i radzi sobie przecudownie. Anglicy wysylaja kartki z kazdej mozliwej okazji.
Jestem wielka przeciwniczka kartek. Generalnie. Tych na czekolade i maslo, ale takze tych urodzinowych, swiatecznych, z okazji studniowki, pobytu w szpitalu, narodzin dziecka, smierci dziadka, awansu i podwyzki, utraty cnoty czy pracy, slubu, rozwodu, sraczki, zatwardzenia, i czego tam jeszcze.
Wiec generalnie olewalam wszelakie uroczystosci i kartki ode mnie nikt nie uswiadczyl.
No ale jak sie ma dzieci, to trzeba im jakies tam zasady dobrego wychowania wpajac, jak beda starsze same niech zdecyduja, czy sa kartkowe czy nie.
Wczoraj wieczorem zasiadlysmy wiec i zrobilysmy takie oto cuda. Proste, ladne (kwestia gustu, oczywiscie, ale nam sie podobaja), osobiste (reniferki to odbicia naszych kciukow, nie widac za bardzo na zdjeciu ale zdjecie kiepskie jest) no i robi sie je z frajda.
A w srodku troche photoshopa, i mamy to:
Zatem, Kochani moi, skoro juz zrobilysmy te kartki, to i Wam zycze WESOLYCH SWIAT. xxxx