Zaćwierkałam.

No i w końcu zaćwierkałam. To znaczy założyłam konto na Twitter.

Długo się opierałam, bo tak naprawdę po pierwsze, nie rozumiałam, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi, jakieś @, # (ja nawet nie wiem, gdzie jest # na mojej klawiaturze, muszę kopiować i wklejać, a bardzo to jest upierdliwe, zwłaszcza, że w Twitter # używa się cały czas!), ograniczona ilość znaków…. A po drugie nie widziałam sensu – bo i co mnie obchodzi, że ktoś tam “zjadłem śniadanie, lecę na zajęcia”, albo że “#Pamela Anderson to dopiero ma cycki!”.

No, ale w końcu się złamałam, założyłam konto, i nawet kilka wpisów zrobiłam. Okazało się, ze może to być całkiem użyteczne narzędzie. Bo śledząc lokalne media, urzędy, kluby sportowe dowiaduję się, co w trawie piszczy, i że np. basen będzie zamknięty z powodu awarii, zatem nie ma co się tłuc po nocy na zajęcia Zuzi, albo że w ten weekend jest organizowana wystawa.

Mam też 11 “szpiegów”, którzy śledzą MNIE. Nigdy tego nie zrozumiem, co jakąś kobietę w Stanach obchodzą moje bzdury? Bo wiecie, co ja wyćwierkałam? Bla bla bla i “wciąż nie mam nic do powiedzenia”.

Czy Wy korzystacie z Twitter’a? Znacie? Co o tym sądzicie?

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.