Noca w dzungli

Noca w dzungli jest przerazajaco. Mozna zobaczyc mnostwo insektow, pajakow, i jadowitych stworzen, ktore sobie spia.

[more]

Niestety, nam sie nie udalo ich zobaczyc. Z dwoch powodow. 1. Padalo, i spacer noca po dzungli zostal odwolany; 2. Zuzia byla absolutnie przerazona zyjatkami dzungli w dzien, zatem noc nie wchodzila w rachube; 3, i przede wszystkim: balam sie o Ole, ze ja cos uzre, cos sie przyczepi…

No i nie poszlismy na spacer noca. Ale za to drugiego dnia poszlismy na tzw. canopy walkway, czyli spacer ponad dzungla, sznurkowym mostem, na wysokosci  40 metrow. Bardzo, bardzo mi sie podobalo. Matt'owi nieco mniej, gdyz mial na plecach Ole, a Matt z reguly boi sie wysokosci, wiec z Ola na plecach bal sie nawet bardziej. 🙂

 

Po spacerze mostem nasz przewodnik zabral nas na spacer po dzungli. Jak to okreslil, wezmie nas na latwa trase, bo mamy dzieci.

Trasa "latwa" okazala sie morderczym, prawie godzinnym spacerem pod stroma gore, po wystepach, korzeniach, sliskim blocie….

Biedny Matt, niosl na plecach Ole, zasapal sie, zapocil…

Nogi mu sie po tym 'latwym' spacerze trzesly caly dzien, ha ha ha. Az strach pomyslec, jaki byl 'trudny' szlak.

Zuzia dzielny piechur,  doszla sama do konca. Nawet ja bylam zmeczona, a Zuzia dzielnie, z malym tylko narzekaniem, i doszla….

A tak wygladal Matt po przebyciu LATWEGO SZLAKU: 

 

 

 

 

 

Kolejnym naszym doswiadczeniem byla wyprawa do Lata Berkoh – najpierw lodzia po rzece, a pozniej krotki spacer, i juz przed naszymi oczami rozciagaly sie takie cudne widoki jak ten:

 

 

Podczas tej wyprawy kazdy z nas zaliczyl pijawke. Najpierw Matt. Nawet nie poczul, ze ja mial, dopiero zobaczyl, ze mu noga krwawi. Pozniej ja. Poczulam male swedzenie, ale myslalam, ze to komar. Gdy sprawdzilam po kilku minutach, zobaczylam pijawke. Pijawek nie nalezy odrywac, gdyz wstrzykuja one pewne substancje, ktore zapobiegaja krzepnieciu krwi. Zatem jesli oderwiemy pijawke, bedziemy krwawic przez pol godziny, lub dluzej. Najlepiej dac sie jej najesc, po 40 minutach sama odpadnie.

Ale moja pijawka dopiero sie doczepila, zatem przewodnik ja oderwal (nie zdazyla sie nawstrzykiwac jeszcze). I rzeczywiscie, nie krwawilam. Ale Zuzia zaczela plakac bardzo. Powiedziala, ze sie boi pijawek, i ze nigdzie juz nie pojdzie. Wytlumaczylam jej, ze tylko dwie pijawki byly na calym swiecie, tata mial jedna, mama druga, i wiecej juz nie ma pijawek.

W tej chwili Zuzia, pokazujac paluszkiem na naszego przewodnika, cichutko wyszeptala: mama, ten pan ma pijawke na stopie.

O kurcze! Rzeczywiscie mial. Ale trzezwo i rezolutnie powiedzialam: ach, to nie pijawka, to komar, prawda? Przewodnik zalapal i potwierdzil.

Jakby tego bylo malo, w lodzi okazalo sie, ze i Zuzia ma pijawke na nozce! Ups. Przewodnik pijawke oderwal, a Zuzia w placz! I wyje, i wyje, i placze: A mowilas, ze tylko dwie pijawki byly!!!!!!!!!!!

Udalo mi sie wybrnac, bo powiedzialam, ze pewnie te dwie pijawki to byla mama i tata, i oni mieli dzidziusia, o ktorym ja nie mialam pojecia, i ten dzidzius sie do Zuzi przyczepil, ale teraz to juz na pewno nie ma zadnych innych pijawek…

Zuzia do dzisiaj nie lubi dzungli 🙂

Ponizej kilka zdjec innych zyjatek z dzungli: stonoga,

 

 

tzw. army ants, ktore wszystko robia razem. Zobaczcie, jaki piekny szereg utworzyly tutaj:

gigantyczne mrowy. Ta akurat jest zdechla, ale niosa ja mrowki normalnego rozmiaru. Zobaczcie, jaka olbrzymia jest ta zdechla (porownajcie z zywymi normalnymi mrowkami):

 

 

I jeszcze na zakonczenie dwa zdjecia z dzungli: wioska Kuala Tahan (to chyba byl sklep z pamiatkami):

Oraz nasz domek na zewnatrz. Ciekawy o tyle, ze jest to typowy dom malajski. Budowany na palach, drewniany, i oczywiscie w otoczeniu zieleni.

 

 

 

I to by bylo na tyle z dzungli. Jeszcze tylko podroz powrotna lodzia (3 godziny), potem autokar do Kuala Lumpur, i zegnaj, przygodo, witaj, wyspo Tioman!

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.