Boski Manolo…

Ach, te buty…. Wszystkie takie piekne, wszystkie takie drogie… Chyba nigdy mnie nie bedzie stac na takie cudenka…. Ale chociaz sobie pomarze, a co mi tam…

Zielone….

Zielone...

Z klamerka….

Z klamerka...

Czerwone…

czerwone..

Przepiekne turkusowe…

turkusowe...

A jak komu niedosyt, to wiecej moze sobie poogladac tutaj:

http://www.neimanmarcus.com/store/catalog/template/catB13.jhtml?itemId=cat000209&parentId=cat000199&masterId=cat000149

Nie ma porno

Wwoz jakichkolwiek materialow pornograficznych do kraju jest zabroniony. DVD, kasety wideo, ksiazki, gazety idt. podlegaja cenzurze, i przy przekraczaniu granicy powinny byc osobno zapakowane w taki sposob, aby urzednik na granicy – jesli tylko sobie zazyczy – mial do nich latwy dostep.

Myliby sie ten, kto myslalby, ze chociaz w internecie sobie popatrzy na gole cycuszki, dupcie, siusiaki…. W zamian obejrzy sobie komunikat od dostawcy internetu, ktory wyglada tak:

Skrot dla tych, ktorzy nie znaja angielskiego (ani arabskiego): ta strona zostala zablokowana, poniewaz jej zawartosc jest zabroniona w Katarze. Jesli waszym zdaniem jest to pomylka, prosimy o email na adres CENZURY.

Weekend

Weekend tutaj jest nieco "na opak" – piatek jest niedziela, kiedy to wszyscy chodza do mekki i sie modla. W piatek wszystko jest pozamykane, ulice sa opustoszale. Przynajmniej do wieczora. Wieczorem wszystko ozywa, i tak na przyklad w piatkowy wieczor nie polecalabym nikomu wizyty w centrum handlowym (ktore jest olbrzymie, ale wiecej napisze o nim innym razem). My bylismy na tyle glupi, ze sie wybralismy, i zrezygnowalismy z zakupow, odstraszyly nas kolejki do absolutnie wszystkiego.

Sobota jest sobota, czyli dniem generalnie wolnym, aczkolwiek sklepy sa pootwierane, czasami nawet ludzie do biura chodza na kilka godzin rano.

(dawniej dniami wolnymi byly czwartek i piatek, teraz to sie zmienia na piatek i sobote).

Nam weekend uplynal pod znakiem zakupow. Urzadzamy swoja wille, bo wynajelismy kompletnie bez niczego. Kupilismy juz sobie kanapy – skorzane, kremowy kolor, 2, 3, i jednoosobowa. Kupilismy tez stol jadalny, bedzie stal w stolowym (szklany, z drewnem, i 6 krzesel, drewnianych z siedziskiem kremowym). Zostaly dostarczone wczoraj. Stoja juz w pokoju, i wygladaja bardzo ladnie. Kupilismy tez lodowke, duza, chyba ponad 400 litrow pojemnosci ma, z zamrazalnikiem, srebrny kolor, do tego dostalismy toster w prezencie. No i kupilismy kuchenke gazowa.

Juz nie mamy pieniedzy, a tu jeszcze tyle rzeczy trzeba kupic!! Do tego musimy sie wyprowadzic z tej willi, gdzie teraz mieszkamy juz w tym tygodniu! A przeciez musimy kupic lozko, zeby miec gdzie spac, talerze, garnki, wszystko! Ja nie wiem, jak my sobie poradzimy.

Jest bardzo, bardzo goraco, az sie wychodzic nigdzie nie chce.

Szukamy meza

Ogloszenie z lokalnej gazety "Daily Gulf Times" z dnia 23 sierpnia 2004 roku, strona 14:


"Szukamy odpowiedniego kandydata dla naszej ukochanej corki, 18, szczupla, bardzo jasna karnacja, madra, 5’4.5 wzrostu, ladna, sliczna, dobrze wychowana, grzeczna, obyta*. Jestesmy szanowana rodzina muzulmanska**. Szukamy profesjonalisty, madrego, w wieku 23-28 lat, pochodzacego z z szanowanej, wyksztalconej i religijnej rodziny. Powinien mowic w Urdu, najchetniej Karachi, i powinien pracowac w Doha lub na Srodkowym Wschodzie. Tylko rodzice z powaznymi zamiarami powinni odpowiedziec na to ogloszenie, chcemy wydac nasza corke za maz.

Prosimy o kontakt Mrs. F, telefon xxxxxx, aby zobaczyc zdjecie prosimy o email na adres: …..@…….com"


* w oryginale rodzice napisali o niej rowniez "she is soft spoken" – nie wiem, czy tutaj chodzi o to, ze ma aksamitny glos?

** w oryginale bylo family of sunni muslim, ale ja niestety nie wiem, jak to przetlumaczyc, i czy to sie w oglole tlumaczy.

Z Kataru

Ten wpis powinien miec date 28 sierpnia 2004 (z powodu braku dostepu do internetu napisane to zostalo offline).

Pisze juz z Kataru. Jakims cudem udalo mi sie uzyskac wize – na 14 dni tylko, ale lepszy rydz niz nic. Wiza zostala zeskanowana i przeslana nam mailem (do Polski), zatem na granicy stawilismy sie nie tyle z wiza, co z wydrukiem wizy. Cala poddroz balismy sie, aby znow cos nie nawalilo, aby znow nas nie cofneli na granicy.

Na szczescie tym razem udalo sie bez wiekszych problemow. Odebralismy nasze walizki (te, ktore przylecialy z nami do Kataru 9 dni temu; kiedy nas cofneli z granicy, bagaze zostaly w Katarze). Po raz pierwszy w zyciu spotkalam sie z przeswietlaniem bagazy przy wjezdzie do krau (zazwyczaj sie to robi przy wyjezdzie). A tutaj przy wyjsciu z lotniska stoja maszyny i kazda walizka musi zostac przeswietlona. Jest to zwiazane z zakazem wwozenia alkoholu do Kataru. Oczywiscie, aby nie bylo za nudno, nasz bagaz musial zostac przeszukany. Kazali nam otworzyc walizke, bo wydawalo im sie ze widzieli w niej alkohol. Alkoholu oczywiscie nie bylo, ale wywalanie naszych osobistych rzeczy na oczach tylu ludzi nie bylo mile.

Przy wyjsciu z lotniska najbardziej uderzajacy byl upal (godzina 10 wieczorem) – 35 stopni, oraz wilgotnosc powietrza. Momentalnie, ale to naprawde w ciagu 10 sekund, poczulam ze sie cala kleje. To takie wrazenie, jakby sie bylo w saunie w ubraniu.

Wkrotce dojechalismy do willi. Jest to dom sluzbowy, w ktorym mieszka kilkoro pracownikow z firmy Matta (ci, ktorzy przyjechali tu na krotko). To miejsce jest ogromne!! Pokoj dzienny na dole jest niemalze wielkosci calego naszego warszawskiego mieszkania!! Do tego pokoj do pracy, kuchnia, jadalnia, przedpokoj…. Na pierwszym pietrze dwie lazienki "ogolne" i 4 sypialnie (w tym dwie z prywatna lazienka). Jest jeszcze drugie pietro, ale tam nie bylam.

Z tylu jest przepiekny, duzy basen. Caly dom jest ogrodzony wysoka sciana (jak wszystkie domy tutaj, zreszta). Takze w basenie mozna sie kapac na golasa, i nikt spoza domu nawet nie zobaczy.

Do Kataru przylecielismy z nadzieja wyleczenia naszego zalazkowego stadium alkoholizmu. Poniewaz sprzedaz alkoholu jest tu silnie kontrolowana (trzeba miec licencje, a do uzyskania licencji trzeba miec karte stalego pobytu, sponsora, i pewnie tysiac innych rzeczy), mielismy nadzieje, iz ilosc wypijanego przez nas piwa spadnie drastycznie. Niestety, a moze stety, juz pierwszego wieczoru nasze nadzieje okazaly sie plonne – Dave, jeden z mieszkancow willi, tuz po naszym przyjezdzie, zaproponowal nam….. piow. No i chciej tu czlowieku rzucic picie….